Brakuje mi lasów w Irlandii. Kraj zwany zieloną wyspą zawdzięcza to trawie, bujnej roślinności no i deszczom, ale zapewne nie lasom. Gdy więc przeczytałam gdzieś o Donadea Forest Park oraz o tym, że jest w pobliży Dublina postanowiłam się tam wybrać. Od razu państwu mówię, będą tam bywać częściej.
Przed wyjazdem do Donadea, nie chciałam za dużo czytać o tym miejscu, widziałam kilka zdjęć i chciałam sobie zostawić co nieco do odkrycia.
Zachwyciło mnie to że jestem w lesie, że jest w nim sporo ścieżynek i mimo tego, że parking był dość zapchany, nie wpadało się na inne osoby co chwilę. Mogłam zachwycić się „wysypem kaczeńców”, śpiewem ptaków i śladami wiosny.
A do tego mogłam napić się kawy i zrobić sobie piknik na świeżym powietrzu na polanie.
No dobrze, to nie wszystko. Kawę piłam tuż przy ruinach zamku Aylmer (lub Donadea)
Spacerując ścieżkami po lesie, natknęłam się na cmentarz dla zwierząt
oraz pomnik poświęcony ofiarom września 2001
a także kościół. Kościół jest nadal „czynny”, tabliczka na ścianie kościoła informuje, że o godzinie 10 odbywają się msze w każdą niedzielę. Do kościoła dobudowana jest kaplica/grobowiec. Bez szyb, tylko kraty w oknach pozwalają dostrzec dwa grobowce na ziemi, oraz mnóstwo tabliczek z imionami na ścianach.
Oprócz tego wokół kościoła są różne ruiny, w większości porośnięte bluszczem. Stary cmentarz i wiszące chmury w bajkowej scenerii lasu, tajemnicze ścieżki oraz wszędzie ciągnące się kamienne mury i gdzie nie gdzie porozsiewane pozostałości posiadłości, dodają tylko tak jakby autentyczności temu miejscu.
I niech państwa spokój na zdjęciach nie zmyli. Na trawniku obok kościoła rozlokowały się na piknik trzy panie z sąsiedztwa, będąc trochę zaskoczone widokiem „turystów” z aparatem.
Chyba nie muszę już dodawać dlaczego jeszcze tam wrócę. Po powrocie z wyprawy zaczęłam czytać na temat tego miejsca. Teraz to jest około 640 arów ale jeszcze w wieku XVII posiadłość rodziny Aylmer zajmowała 16 tysięcy hektarów. (Nie wiem za bardzo jaki to obszar, nie potrafię sobie tego wyobrazić – czy ktoś z państwa pomoże?)
Znalazłam, też petycję do podpisania online, okoliczni mieszkańcy nawoływali do podpisania jej aby Donadea Forest Park nie przeszedł w prywatne ręce. Petycja była z lutego 2012. Mam nadzieję, że problem już nieaktualny.
Tym z państwa, którzy zechcą się tam wybrać, radzę zabrać ze sobą 5 euro w monetach, potrzebne na wjazd. (nie ma gdzie rozmienić a automat przyjmuje tylko monety)
Przy okazji znalazłam stronę Coillte agencji zarządzającej większością lasów irlandzkich (około 70%). Polecam bo jest tam opisanych sporo ciekawych miejsc i tras. Można też kupić sezonowy bilet wstępu za 35 euro i obowiązuje on na wszystkie lasy należące do Coillte.
No to komu w drogę temu…..
<
Moze Cie tez zainteresowac | ||
Tea time | My name is Obama | Mniej znane Malahide |
No i mnie ubiegłas… 🙂 Nic to. Najważniejsze, że odkryte i opisane! Pozdrawiam bardzo serdecznie. Piotr z M.Z.I.
ubiegłam w odkryciu miejsca czy opisania? 😉
Zresztą nie ważne w czym, polecam zrobić jedno i drugie Piotrze 🙂
Taką krainę deszczowców chcę odwiedzić. Miejsce urokliwe i tchnące przeszłością.
to zapraszam, miejsc tego typu mnóstwo gwarantuję. Gorzej z pogodą. Ale pocieszę, że zawsze gdy ktoś mnie odwiedza to przywozi ze sobą ładną pogodę z Polski 🙂
Fajne miejscówki znalazłaś w tym parku! A nam kazali rowery zostawić, jakby jakaś petycja była do podpisania w tej sprawie to ja chętnie.
na rowerach tam ludzi nie widziałam. Petycję możesz chyba wciąż podpisać tu https://sites.google.com/site/donadeaforest/
16 tysięcy hektarów to 160 kilometrów kwadratowych, sporo 😉
Natomiast 640 arów to tylko 0,06 km kwadratowego, a więc nieźle ubyło.
W zasadzie ten las to bym zmieścili na mojej łące….no, jedynie parking by trzeba było zrobić u sąsiada, hahaha
Ale miejsce ma klasę, starodrzew, architektura, jednym słowem bajkowo. Czy do tak aby do końca las? Może parko-las ;)))
a dziękuję bardzo za wyjaśnienie, jakoś sobie to teraz wyobrażę. Niezłą łąkę masz Wugusiu. To prawda, to taki parko las bo nie całkiem „dziki” ale z zaznaczonymi szlakami, toaletami i kawiarnią. Ale my odkrywcy nie będziemy mówić jak to byliśmy w parko – lesie tylko, że byliśmy w prastarej puszczy, lub chociażby lesie 🙂
PS> czy Ty moderujesz moje komentarze? Piszę i piszę u Ciebie i ani śladu po moich mądrościach:)
Nie ma u mnie moderowania, tylko lista gości. Sprawdziłem, nie ma Cię w spamie, więc raczej to figle wordpressa. Angie też ma problemy, by wejść na własny blog. Ty masz do mnie wejście na całą szerokość łącza 😉
a łącze pewnie u Ciebie na całą łąkę 😉
Siedząc w centrum Krakowa, który słynie z tego, że nie najlepiej tu pachnie, chciałabym się przenieść do Krainy Deszczowców i zwyczajnie połazić po lesie.
ja zawsze zapraszam, ale z Krakowa masz chyba jednak bliżej niż do lasów tutaj. Tutaj za to zapraszam na np takie atrakcje https://mikasia.wordpress.com/2012/11/19/osiem-migawek-z-achill/ lub https://mikasia.wordpress.com/2009/10/05/wiszaca-kladka-carrick-a-rede-irlandia-polnocna/
-udała ci się wyprawa—moc pozdrowień;-)
to prawda! dziekuję
Reblogged this on Arts Inspiring.
dziękuję 🙂
niesamowite miejsce!!! magiczne jak cała Irlandia!
dziś trudno uwierzyć patrząc na te zdjęcia, że może być tak magicznie i pięknie. Znów deszcze okropne jak to w deszczowej 🙂
Zaskoczyłaś mnie Kasiu taką Irlandią! Wprawdzie ” moi” wiele opowiadali o Krainie Deszczowców, pokazywali mnóstwo zdjęć, ale to głównie te ich ukochane urwiska i klify, wrzosowiska i łowienie ryb w morzu 😉
Ten las( czy też parko- las) jest naprawdę jak zaklęty, magiczny jakby. Ruiny i takie miejsca fascynowały mnie od zawsze! 🙂 ( choć w nocy za żadną, nawet największą kasę, chyba nie poszłabym tam, brrrr! 😉 )
Angie w irlandii nawet las i ruiny nocą nie nie są straszne 🙂
Ciekawe, klimatyczne miejsce, szczególnego uroku dodają ruiny. Miło było poczytać i pooglądać 🙂
Może wstąpicie tam w trakcie podrózy po Irlandii? 🙂 Masz już plan miejsc, które chcecie zobaczyć?
Plan już jest – będziemy podążać śladem Pete’a McCarthy’ego (mniej więcej). Podczas poprzedniego pobytu odwiedziliśmy półwyspy: Beara, Iveragh i Dingle. Tym razem udamy się dalej na północ: klify Moheru, Arany, Galway, góra św. Patryka … i okolice. NIE udamy się jednak do purgatorium św. Patryka 🙂
jak już zawędrujecie w okolice Mayo (św. Patryk) to może darujcie sobie tą górę a ruszcie lepiej na wyspę Achill.
PS. lecicie prosto do galway czy dublin zahaczycie?
Jak najbardziej mamy w planach Achill. Lecimy do Dublina i chyba ostatni dzień pobytu poświęcimy na pokręcenie się po nim 🙂
Dzięki za Caillte Kasiu! 🙂 Poszukałem i znalazłem na tej stronie 2 Forest Parki w Co. Longford. Wczoraj nawet w jednym udało się nam być 🙂 Donadea fajne, bo oprócz lasu jest tam parę innych pozycji, które mogą zainteresować. Od czasu do czasu przydaje się człowiekowi takie poobcowanie z leśną głuszą.
Cieszę się, że też skorzystałeś. Bardzo inspirująca jest ta strona 🙂 I jak wrażenia z „Waszego” forest parku?
Hm, nie wiem dlaczego dopiero teraz zauwazylem ten wpis 🙂