Uwielbiam Cork hrabstwo i miasto! Uwielbiam corkowy akcent (taki śpiewny a co drugie słowo mówią „so”). Uwielbiam ich gościnnośc, otwartość i wylewność. Ich gadulstwo i poczucie humoru. Uwielbiam Cork miasto, z tradycyjnymi pubami i dobrym restauracjami, z małymi krętym uliczkami z łbami kocimi i kolorowymi małymi chatkami. Uwielbiam Cork…tylko prywatnie…. służbowo nie lubię! Zawsze jak mam wyjazd służbowy do Cork coś się komplikuje, odwołuje, nawala i ogólnie pod górkę. W ten piątek nie było lepiej. Najpierw kilka razy myślałam, że nie dojdzie do wyjazdu z różnych powodów, potem kilka rzeczy związanych z wyjazdem musiałam robić na tzw zapalenie płuc aż w końcu wyjechałam z pracy z Dublina o prawie 3h później niż planowałam a miałam do pokonania około 300 km.
Ostatnie 100km jechałam w ciemnościach i strasznej ulewie. Jak już w końcu dojechałam do Cork, zaraz na rogatkach skręciłam na rondzie nie tam gdzie trzeba i zaczęło się…krążenie po Cork około godziny zanim dotarłam do hotelu.
Najpierw wpadałam na dwupasmówkę którą musiałam przejechać około 8km by móc zawrócić, potem wpadłam w cholerne korki, roboty drogowe itp. Ciemność i deszcz nie pomagały i co chwilę zjeżdżałam nie na ten pas co chciałam. Corkowicze oczywiście nie byli za grosz wyrozumiali czy pomocni – w końcu widzieli moją dublińską rejestrację.. Jak w pewnym momencie znalazłam się na stromych, wąskich uliczkach Cork powiedziałam sobie: jeszcze brakuje żebym dojechała do więzienia. (zabytkowe więzienie Cork znajduje się na szczycie stromej górki). Zaraz jak to wypowiedziałam przejechałam obok więzienia…. Zatrzymałam się więc na chwilę przy więzieniu i siarczyście zaklęłam, bo wiedziałam co mnie czeka: bardzo stromy zjazd, krętą i wąską uliczką w ciemnościach i ulewie. Dużym samochodem z rejestracją dublińską. Jak już dojechałam do hotelu byłam mokra jak mysz. To, że przy okazji zjazdu wjechałam na jednokierunkową pod prąd nie muszę dodawać??? Ani tego, że ulewa, ciemność, wąsko i rejestracja dublińska??? 🙂
Tak było jak przyjechałam…
Tak wcześnie rano…
A tak po śniadaniu…
Moze Cie tez zainteresowac | ||
![]() |
![]() |
![]() |
A tymczasem w Limerick | Update z Limerick | Morning from Limerick |
Współczuję – mam nadzieję, że powrót przebiegał bez zakłóceń 🙂
o tak, ale o tym w następnym odcinku 🙂
W Polsce kiedyś, lata temu, takim miastem był dla mnie Bytom. Trauma podobna tyle, że głównym bohaterem była mgła, w której zobaczyłem tablicę z nazwą miasta. Następnie zaczęły się jakieś objazdy, roboty drogowe, cały czas widoczność na kilka metrów, zapadł zmrok co potęgowało wrażenie zagubienia. Po dobrej godzinie krążenia i pokonaniu iluś tam skrzyżowań z sygnalizacją pulsująco tylko na żółto (nawet nie wiedziałem kto ma pierwszeństwo), zlany zimnym potem znalazłem się w punkcie wyjścia. Zobaczyłem tablicę z nazwą miasta. Znów wjeżdżałem do Bytomia…
Mgła i ponowny wjazd w to samo miejsce sugerują, że tak naprawdę Tobie się to wszystko śniło 🙂
Cudowne! :o)
wieczór świstaka 🙂
po prostu objechałeś niepostrzeżenie kulę ziemską i ponownie trafileś do Bytomia, co za fart, przecież mogłeś się zgubić 😉
Jak ja lubię Twoje opowieści:-)
bardzo, bardzo mi miło! Dziękuję!
Tęsknię za Irlandią.. 🙂 We Fr też leje, tak poza tym.
Przyjeżdżaj! Wkrótce paddy’s day i będzie dodatkowy dzień wolny 🙂
W Polsce śnieg….
😉
u nas też był..wczoraj przez dwie godziny. Doprowadził do niezłej dezorganizacji mimo tak krótkiej wizyty. 🙂
A u nas śnieg, -10, a w sobotę ma byc -20 (lecz odczuwalna -36 hihihi). Jak mi się to podobało co napisałaś! ja to przeżywam dodatkowo, boooooo w tym roku robię prawo jazdy, a to nowy system jest jakiś i wogóle, a… wydaje mi się że tak oto będę jeździła po Wawie codziennie, z przygodami, może na 11 dotrę do roboty, a o wyjeździe do rodziców 160km od Warszawy to nawet nie marzę, toż ja tam 12 godzin będę jechać w jedną stronę!!! :o) heh…
A tak a propos – tam masz normalny ruch prawostronny, nie?
ruch lewostronny w Irlandii jest!
Powodzenia na lekcjach jazdy 😉
Kasiu, moi przyjaciele mieszkają właśnie niedaleko Cork! 😀
Świetnie, że pokazałaś to miasteczko !
Co do aury: u mnie, na zachodzie Polski, od kilku dni sypie śnieg. Mocno zasypało już, drogowcy jak zwykle śpią. Strach poruszać się autem, nawet na zimówkach!
o to w pięknym hrabstwie mieszkają. W tym poście to w sumie mało na temat Cork, więcej było tutaj
https://mikasia.wordpress.com/2009/10/27/guiness-jazz-festival-w-cork-23-24102009/
Jeju, to nieźle. To ja na Twoim miejscu wystrzegałabym się tego Cork służbowo jak nie powiem czego;)
rzecz w tym, że ja lubię to moje wyjazdy służbowe i sama je sobie organizuję 🙂 Jakbym nie chciała to bym nie musiała jeździć 🙂
czyli lubisz przygody;-)
chyba 🙂
ja się w służbowej jeździe po wyspie posiłkowałem GPSem ale tez trzeba bylo zachowac czujnosc bo czasem prowadzil w uliczke pod prad w mniejszych miastach
ale to na pewno wszystko przez dablińskie blachy ;P
ja służbowo czy prywatnie to tylko z GPSem tutaj. Zresztą powyższy wyjazd też był z GPSem, bez niego błądziłabym pewnie i 2h. Chociaż przyznam że w pewnym momencie pieprznęłam GPS samochodowy i posiłkowałam się tym telefonicznym… i wtedy w końcu dojechałam 🙂
ja w Cork nie byłem ani służbowo ani prywatnie jeszcze. To pierwsze mi raczej nie grozi, to drugie warto by w końcu zorganizować, bo trochę wstyd, że tyle lat tu siedzę i jeszcze nie widziałem drugiego co do wielkości miasta w kraju (!). Co do krążenia, to kiedyś bywało, że jakimś cudem nie udawało mi się zjechać z M50 na N4 (z 2-3 razy mi się coś takiego przytrafiło) i musiałem ładny fragmencik jechać w stronę Bray, dopiero potem nawrót i na właściwe tory. Bywały momenty, że znowuż z N4 nie wjechałem na M50 (w stronę lotniska) i pakowałem się na centrum – jako że z centrum na lotnisko nie bardzo wiem jak jechać to zawsze wracałem spowrotem i próbowałem raz jeszcze. Przypuszczam, że każdy kierowca ma ,,swoje Cork”.
pozdrawiam!
ps. i jak tam Irlandzki Sweter? Podoba się? 🙂
z centrum na lotnisko dość prosta droga N1, która wpada w M1, albo jeszcze lepiej przez port tunnel (zależy w której części centrum się wylądauje. Ale rozumiem, jak się człowiek spieszy na lotnisko to woli nie ryzykować jazdy nie znaną trasą. A Cork odwiedzić warto zawsze. Ma niesamowity klimat w czasie jesiennego Guinness Jazz festival, na którym udało mi się raz być https://mikasia.wordpress.com/2009/10/27/guiness-jazz-festival-w-cork-23-24102009/
PS. Sweterek jeszcze nie przeczytany, tony innych książek przywiozłam więc czeka w kolejce. A że chwilowo nie jeżdzę pociągiem do pracy to jeszcze trochę poczeka. Ale „młyn” przeczytany!
…Kasiu; od teraz będzie inaczej, trzeba zmienić nastawienie;-) i przez drogę do Cork powtarzać…”Zawsze jak mam wyjazd służbowy do Cork czuję,że to będzie piekny dzień…wszystko się uda i nawet deszcz nie będzie padał…mocno” 😉
A tę dotychczasową końcówkę…”coś się komplikuje, odwołuje, nawala i ogólnie pod górkę.”…wyrzucamy do kosza;-)))
pozdrawiam z białego i mrożnego Wrocławia;-)
eech, żeby w tych wyjazdach służbowych tylko o pogodę chodziło to życie byłoby piękne! Ale dzięki za optymistyczne natchnienie 🙂
Pozdrawiam z zielonego i trochę mokrego Dublina 🙂
udało mi się być w Cork w piękną słoneczną pogodę. Miasto bardzo mi się podobało (poza lampami w centrum, ale to ponoć wszyscy narzekają). A Twoja historia genialna – taka co to się ją rewelacyjnie opowiada po jakimś czasie:)
ale tylko po jakimś….
wieczorem po przyjeździe do hotelu nie było mi do śmiechu 🙂