Cahir – pani sama na zamku

Po mojej niezbyt fortunnej podroży do Cork, kolejnego dnia czekała mnie droga powrotna. Mówi się, że po burzy przychodzi słońce..tak było w moim przypadku. Dzień był piękny, ani kropli deszczu, ani najmniejszej chmurki a na niebie słońce. Aż chciało się wracać mając nadzieję na relaks z lampką wina w piątkowy wieczór.

Jest dużo miejsc w Irlandii które znam dobrze oraz takich, które zdołałam jedynie musnąć z nadzieją/postanowieniem powrotu. Jest też dużo miejsc o których wiem, słyszałam ale nigdy nie miałam okazji zobaczyć na żywo. Droga pomiędzy Dublinem a Cork obfituje w kilka takich miejsc i przypominają mi o swoim istnieniu od czasu do czasu gdy je mijam jadąc do Cork. Jednym z tych miejsc jest miasteczko Cahir. Jak więc zobaczyłam kierunkowskaz z nazwą miasteczka i ponownie zachwyciłam się słoneczną i bezdeszczową pogodą a do tego  przypomniałam sobie poprzedni wieczór,  spojrzałam na zegarek. Było po drugiej, szybko włączyłam kierunkowskaz i skręciłam w lewo na Cahir. Dojechałam do miasteczka i zaparkowałam na przyzamkowym parkingu. Na tyłach zamku położonego pomiędzy rzeką i kanałem, rozciągają sie błonie. Rzeka i kanał były brązowe z powodu deszczów. Błonie niestety były dość mocno podmokłe.

CahirCahir (2)

Pochodziłam trochę po błoniach, na tyle na ile pozwoliły warunki. Obejrzałam zamek z każdej strony, obejrzałam pomnik ryby i kupkę łupków (pewnie coś ważnego znaczą) postanowiłam i podejść do samego zamku.

Cahir (1)Cahir (8)Cahir (4) Cahir (3) Cahir (5) Cahir (6) Cahir (7)

Za bramą wejściową znajdowała się tablica informacyjna z godzinami otwarcia zamku. Zamek, o tej porze roku, czynny jest do godziny 16.30 a ostatnie wejście jest o 15.45. Spojrzałam na zegarek. Była dokładnie 15.45. Drzwi do zamku, mimo zawieszki OPEN były zamknięte. Westchnęłam, odwróciłam sie tyłem do drzwi i podziwiałam miasteczko z góry. Nagle drzwi za mną otworzyły się. Miła pani, widząc ze stoję tyłem, spytała czy czekam na kogoś. Powiedziała, ze mam szczęście bo już będę ostatnią osobą którą wpuści do zamku i że mam na zwiedzanie jedynie 45 minut. Pani nie dodała, że jestem nie tylko ostatnim gościem ale i zarazem jedynym!

Zamek jest jednym z największych przetrwałych zamków w Irlandii a składa sie z rożnych mniejszych budynków połączonych dwoma placami. Wiedząc, że mam mało czasu biegałam z budynku do budynku z wieżyczki do wieżyczki. Wspinałam sie po krętych schodkach, zaglądałam do wszystkich małych pomieszczeń połączonych plątaniną kolejnych schodków, drzwi itp. Niejednokrotnie myślałam że sie zgubiłam, ale takie wrażenie powodował pośpiech i chęć zobaczenia jak najwięcej. Nie powiem, że trochę to zwiedzanie przyprawiało mnie o gęsią skórkę – sama na zamku szłam maciupkimi schodami w wąskich klatkach schodowych w górę. Wyobraźnia robiła swoje – a co jak zza jakichś drzwi pojawi sie ktoś/coś? Mogłam również wdrapywać po schodkach na mury obronne by z nich podziwiać okolicę zamku. Irlandia jest piękna swoim krajobrazem i tym się zachwyca większość turystów. Muszę przyznać, ze jeśli chodzi o budowle – wizyta na zamku Cahir była jak do tej pory moją najpiękniejszą w Irlandii. Dzięki pogodzie, ale przede wszystkim dzięki temu ze byłam samiusieńka. Nikt mi nie przeszkadzał, nikogo nie widziałam i nie słyszałam, z nikim nie musiałam się wymijać na wąskich schodkach.

Cahir (13) Cahir (14) Cahir (15) Cahir (16) Cahir (12)Cahir (10)

Gdy już szybko przebiegłam wszystkie zakamarki zamku (tak myślę) mając jakieś kilka minut do zamknięcia, stałam sobie na murach obronnych i cieszyłam się chwilą…

Sama na zamku….

Cahir (18) Cahir (17) Cahir (19)

Wychodząc, porozmawiałam chwilę z panią sprzedającą bilety. Powiedziała mi, że godzina o której ja przyszłam zwiedzać jest najlepszą z możliwych. Piątek, po południu – mamy gwarantowane że nikogo więcej nie będzie. Pogadałyśmy o pogodzie (obowiązek każdej rozmowy z Irlandczykiem). O miasteczku Cahir, o Dublinie. I pożegnałam się z panią życząc jej dobrego weekendu. Obiecałam jej, że jeszcze wrócę do Cahir na dłużej. Jest tam tyle innych ciekawych miejsc. Sam zamek też zresztą tylko nieco „liznęłam”. Czy na pewno wrócę? Czy Cahir okaże sie kolejnym z miejsc, które jedynie zahaczyłam obiecując sobie, że kiedyś…znów….

Zanim ruszyłam w dalszą drogę, weszłam do kawiarni kupić latte. Pani przygotowywała panini dla osoby przede mną. Miała długie kolorowe paznokcie i nieporadnie kładła panini do grillownicy. Bez rękawiczek upychała wylatująca zwartość kanapki a na koniec ją porządnie poklepała z każdej strony. Oczywiście nikomu to nie przeszkadzało. Pomyślałam sobie, ze panini, latte czy cokolwiek innego „miejskiego” nie mieliby w menu i tak wiem że nie jestem w Dublinie. Patrząc jeszcze raz na dociskanie panini przez panią a potem branie ode mnie pieniędzy (wciąż bez rękawiczek czy mycia rąk) i słodzenie kawy łyżeczką z cukiernicy zza ladą…poczułam się bardzo swojsko 🙂 wiedziałam że chcę tu wrócić…

 Ostanie 50 kilometrów było powtórką z dnia poprzedniego, ciemno, ulewa itp. Jedynie część o zgubieniu nie zgadzała się. Wracałam do domu..

Moze Cie tez zainteresowac
Pierwszy prezent The wonderful Barn Olyart

19 uwag do wpisu “Cahir – pani sama na zamku

    • Angie moja wizyta w tym zamku byla jak nie z tej ziemi! Ciesze sie ze zdjecia Ci sie podobaja. juz dawno nauczylam sie ze w tym kraju trzeba zawsze miec ze soba aparat. Chocby nawet glupia malpke ‚)

  1. …sama na zamku…nic tylko zamknąć oczy i…puścić wodze fantazji, że…masz długą suknię, coś na głowie, pierścienie na palcach, jakiś ładny but na nodze…Obok Ciebie piękny książe z filiżanką latte, którą przygotował specjalnie dla ukochanej…Jest stęskniony i szczęśliwy,że wreszcie wróciłaś z podróży służbowej do Cork…;-) aha…koniecznie słychać rżenie koni i szum przepływającej wody;-)

  2. Wiedziałem, że w Cahir jest zamek ale nie wiedziałem, że ma on takie rozmiary! Zdecydowanie warto było tam zaglądnąć a przy okazji natchnąć (np. mnie) na wizytę w Cahir. Podobają mi się takie zamkowe klimaty i już trochę za nimi tęsknię.

    pozdrawiam!

    ps. a co to za nie odpisywania na komentarze? Klient czuje się zaniedbany :-/

    😉

    • warto do Cahir oj warto. Może się kiedyś umówimy na wspólny weekendowy wypad? Macie tam niezły kawałek jak i my zresztą. 🙂
      PS. Widzę, że klient chyba bez krawata bo awanturujący się!

Dodaj odpowiedź do Kasia Anuluj pisanie odpowiedzi