To już druga fala upałów w Irlandii w tym roku. Jeszcze chwila a uwierzymy że ktoś przeniósł deszczową w okolice morza Śródziemnego.
Wybrałam się tydzień temu na spacer wzdłuż linii brzegowej na południu Dublina. Przedstawiam państwu jak Dublińczycy cieszyli się słońcem, a przy okazji pokażę kilka miejsc które są naprawdę urocze…pod warunkiem ze nie ma na nich tłumów takich jak na zdjęciach.
Zaczęłam od Sandycove, małego wybrzeża wybudowanego dawno temu na potrzeby transportu kamieni z kamieniołomów w Dalkey (część południowego Dublina, o której za chwilę). Kamienie wykorzystywano na budowę tzw Great South Wall – jest to część portu dublińskiego oraz wybrzeża w Howth.
A oto dublińczycy delektujący się latem
Miłośnikom literatury Sandycove może się kojarzyć z Jamesem Joycem. Znajduje się tu jedna z wielu Martello Towers (inne pokazałam miedzy innymi tu, tu i tu) która obecnie mieści w swoich wnętrzach muzeum autora Ulyssesa. Joyce gościł w wieży przez kilka dni w roku 1904.
Tuż obok Martello Tower znajduje się miejsce zwane Forty Foot. Tradycyjnie było to miejsce kąpieli tylko dla mężczyzn dopiero jakieś 40 lat temu pozwolono kobietom mieć wstęp na Forty Foot. Dodatkowo w czasie pierwszego dnia świąt Bożego Narodzenia ochotnicy gromadzą się aby wspólnie popływać w celach charytatywnych. ….Jest też tradycyjne pływanie bez ubranek (o czymś podobnym pisałam tu)
Kilka kroków dalej znajduje się kolejne wybrzeże zwane Bullock z zamkiem o tej samej nazwie. Zamek zbudowany przez Cystersów w roku 1346. Zakonnicy nie bez powodu wybrali to miejsce, pobierali bowiem opłaty od każdego statku czy kutra które chciały przybić do brzegu. Dziś wybrzeże już nie widzi tak wielu rybaków, bardziej amatorów pływania na łodzi dla rozrywki, chociaż zdarzają się tez poławiacze krabów. Podobno foki są tu też częstymi gośćmi.
Kilka dodatkowych minut i dochodzimy do, kiedyś wioseczki a dziś dzielnicy Dublina, Dalkey. Dalkey to w skrócie najbardziej pożądany i najdroższy adres w Irlandii. Nazwa wioseczki wywodzi się od pobliskiej małej wysepki (o niej za chwilę). Wioseczka rozwinęła się w średniowieczu gdyż statkom było łatwiej i bezpieczniej dobijać do brzegu właśnie tu niż w podobno zdradzieckich wodach niebezpiecznej zatoki dublińskiej. Trudno uwierzyć ze kiedyś była to wioska zamieszkała przez robotników pracujących w porcie i w okolicznych kamieniołomach. Dziś Dalkey, pogrążona w soczystej zieleni, pełna jest okazałych rezydencji skrytych za wielkimi bramami. Jeśli pojawi się jakiś dom na sprzedaż tablica informacyjna z napisem „for sale” stoi krótko. Szybko na jej miejsce pojawia się „sale agreed”. I to że ceny domów często zbliżają się do jednego miliona nie ma znaczenia. ( o cenach rezydencji nie wspominam nawet bo nie mam takich liczb na mojej klawiaturze) 🙂
Bycie mieszkańcem Dalkey zobowiązuje, nie ważne że upał niemiłosierny, na spacer idziemy w czarnej marynarce
A nawet z dzieckiem w wózku wciąż wyglądamy tak jakbyśmy właśnie podpisali kolejny milionowy kontrakt sprzedaży (przynajmniej nasze buty tak wyglądają)
Idąc wzdłuż ulicy Coliemore możemy się tylko domyślać jakie piękne widoki na klify i wyspę Dalkey maja mieszkańcy domów zwróconych w stronę morza. Po chwili dojdziemy do wybrzeża Coliemore od którego wyspa Dalkey znajduje się zaledwie 300 metrów. I przy tym wybrzeżu spotkamy poławiaczy krabów dodatkowo jednak można łodzią lub kajakiem wybrać się na wyspekę.
Wyspa Dalkey
Dość dobrze widoczne z lądu jest kapliczka z X wieku. Również i tu znajdziemy Martello Tower. W okolicach wyspy często można zobaczyć foki oraz delfiny. Ja wyspę oglądałam z mikroskopijnego parku Dillon, który miejscami porastają chaszcze, tak nie pasujące do uczesanego i ślicznego Dalkey.
I to koniec mojej wędrówki z państwem na dziś. Ja jeszcze musiałam przejść drogę powrotną (czyli znów jakieś 3,5 km) by następnie móc wrócić do domu.
I pomyśleć że to wszystko można zobaczyć w dużym stołecznym mieście. 🙂
Jeszcze może gdzieś państwa znów zabiorę na spacer. Następnym razem z całkiem innej strony Dublina.
Great Pictures, Its a wonderful area. I was down there in our first heat wave. Hope to get some posts up shortly. Did you know that Dalkey Island was once a thriving centre of Slave trade?
Thanks for that , i had no idea. I only knew that there were quarries. Who would think that such a posh area had such a revolting past!
Yes, it was all down to the Vikings who controlled the area at the time
what a relief! Good to have somebody else to blame. LOL
z przyjemnością spacerowałem razem z Tobą! Kolejne miejsce do odwiedzenia… Pozdrawiam bardzo serdecznie
O tak. Jak bedziesz sie wybieral dac znac. Chetnie przespaceruje sie tam ponownie, nie tylko wirtualnie 😉
Ooo jak niezywkle, spróbuję się tam wyciągnąć. Dziękuję 🙂
Wiecej jest takich czarownych miejsc w dublinie. Warto!
Zabrakło Ci kilkuset metrów do Killiney Hill. Stamtąd rozciąga się niesamowity widok na Dun Loaghaire, Sandycove, Dalkey i Killiney Bay 🙂
Jedna uwaga: Dalkey nie jest dzielnicą Dublina. Dalej jest wioseczką w hrabstwie Dublin.
Nastepnym razem zabiore Was tam. Znam i lubie to miejsce. A co do dzielnic Dublina juz kiedys mialam podobna dyskusje. Cztery hrabstwa dublina. Dalkey i reszta liczone sa jako dublin we wszelkich statystykach wiec nie rozdrabniam sie.
Do czego to doszło, że macie upały w Iralndii. Pogodzie się chyba kierunki pomyliły. 🙂 Piękny spacer nam zafudnowałaś.
Wiem, wszyscy sa caly czas w szoku. Ciesze sie ze Ci sie podoba.
Świetna wycieczka Kasiu, piękne zdjęcia! 🙂
dziękuję. Cieszę się że Ci się podoba Angie 😉
…fajna wędrówka, pogoda i zapiątek…wykorzystane na maxa;-) Na zdjeciach cudna niebieskość, zieloność i…kamieniowatość Irlandii;-)))
że tak nieśmiało spytam… co to jest „zapiątek” ? 🙂
…Kasiu; „zapiątek” to nasz polski…weekend ;-)…romuje gdzie mogę tę nazwębo nasza i ładna;-)…może być też…odsapka;-)
głosują na „odsapkę” Już tuż tuż 🙂
Byłam, ale chętnie pojadę jeszcze wiele razy 😀
zachwycasz mnie swoją energią i ciągłą aktywnością. Oraz znajomością irlandii 🙂
Kasiu, fajny fotoreportaż z Twojego spaceru;) Naprawdę fajne zakątki nam tu pokazujesz. Choć na jednym z pierwszych zdjęć widać były tłumy osób, więc tam to nie chciałabym się znaleźć, ja z tych co uciekają przed tłumami:D
A tak przy okazji miło mi poinformować o nominacji do Liebster Blog Awards;) za świetny i pełen pasji blog o Irlandii. Więcej szczegółów u mnie na BŚJC. PozdrawiaM
dziękuję, ja też wolę spokojne miejsca ale dzięki pięknej pogodzie póki co takich miejsc nie ma w Irlandii 🙂
Bardzo dziękuję za nagrodę!
Ta posh dzielnica faktycznie robi wrażenie 🙂 Ale nie chciałabym tam mieszkać i snobować 🙂 U nas najdroższą miejscówką jest Rosses Point, ale nawet tam nikt nie nazywa swojego domu „castle” 🙂 Co prowincja, to prowincja 😉
to prawda, tu nosy zadzierają szczególnie Dublińczycy z urodzenia – nie przyjezdni. Ale i tak jakby nie było zadzieranie nosów przez Irlandczyków jest bezbolesne i wciąż sympatyczne 🙂
Nie ma to jak fotki, razem z opowieścią potrafią zabrać na wspaniały spacer!
Dziekuję Wugusiu. U Ciebie np nie trzeba dużo spacerować – wystarczą forki Waszego zachodu i wschodu i już się robi wesoło na duszy
Kasiu nastepnym razem przespaceruj sie kawaleczek dalej. W lewo zejscie na piekna plaze w prawo wyjscie na Killiney Hill z piekna panorama na Dun Loaghan i zatoke Dublin. Pare lat temu mieszkalam w tych okolicach i do tej pory jak tylko moge wracam w te tereny.
spacerowalam wiele razy. Nie mam czasu kazdego miejsca opisac czy obfotografowac i dac na bloga. 😉 Ale dziekuje za podpowiedzi. Zawsze dobrze „obgadac” z innymi fajne miejsca. Pozdrawiam.