Hrabstwo Carlow ma wiele ciekawych miejsc mimo, że jakoś w świadomości przeciętnego Irlandczyka jak i turysty, hrabstwo to nie kojarzy się z atrakcjami turystycznymi Irlandii. Samo miasteczko Carlow natomiast nie zachwyca, ale też nie rozczarowuje jakoś szczególnie. Może miałabym odmienne wrażenie gdybym była tam w innej części tygodnia.
Ja nocowałam kiedyś w tym miasteczku i w niedzielny poranek zaraz po śniadaniu, opuszczając hotel postanowiłam szybko zerknąć na to co oferuje miasteczko. Było puste, senne i ciche. Prawdopodobnie dlatego właśnie wydawało mi się smutne.
Miasteczko chwali się, że powstało w 12 wieku gdy Normanowie przybyli w te strony.I jeszcze tym, że przez 13 lat było kiedyś stolicą Irlandii. Co zobaczyłam na szybko w Carlow?
To co zostało z zapewne niegdyś imponującego zamku z czasów normańskich. Czyli dwie wieże i kawałek ściany zachodniej. Ciekawostką a zarazem niemalże anegdotą jest powód, dzięki któremu dziś z zamku został prawie że tylko ślad. W 1814 roku osobnik o nazwisku Middleton wynajął zamek, aby przekształcić go na szpital psychiatryczny. Pan Middleton postanowił powiększyć okna i zburzyć kilka ścian i użył do tego celu prochu. Źle jednak skalkulował ile prochu powinien użyć i zbyt mocny wybuch spowodował, że dwie trzecie zamku zawaliły się.
Pasjonaci architektury mogą chcieć zerknąć na gmach sądu, nieco przypominający świątynię grecką, wzorowany bowiem był na Partenonie. Jak można się łatwo domyśleć, w niedzielny poranek, mogłam podziwiać budynek zerkając jedynie przez zamknięty płot, trawnik oraz przysądowy parking.
Podjechałam jeszcze zobaczyć krzyż dedykowanym 640 lokalnym katolikom (Croppy jak ich nazywano od krótko obciętych włosów w przeciwieństwie do angielskiej arystokracji noszącej się z francuska) których zmasakrowano w maju 1798 roku za wspieranie powstania wywołanego przez Towarzystwo Zjednoczonych Irlandczyków. Zbiorowa mogiła nazywana jest Croppy Grave.
Zamek parząc na stare zdjęcia wydaje się imponujący, szkoda, ze szaleniec odmienił jego wygląd 🙂
na bieg historii zawsze ma wpływ jakiś szaleniec 🙂
Domki momentami tak swojsko… brzydkie. Uwielbiam takie klimaty. A zburzony przez piromana zamek dużo lepiej wygląda niż pasujący jak pięść do oka sąd:)
święte słowa. (posiadanie ambicji to cecha jak najbardziej pożądana, ale przerost formy nad treścią już nie) 🙂
Kusisz tą Irlandią i kusisz … za to należy Ci się wyróżnienie 🙂 , szczegóły: http://dorotanna.wordpress.com/2014/03/10/podwojna-radosc/
Dziekuje bardzo. Z przyjemnoscia odpowiem.
Witaj, mieszkam w Carlow od lutego 2014r., jak na razie zwiedziłam tylko Centrum miasta, widziałam Liberty Tree, Carlow Castle, byłam na terenie parku przy River Barrow. Kilka dni temu zaczeęam pisać bloga – mój pamiętnik z pobytu w Carlow.
o z chęcią poczytam o życiu w Carlow 🙂
Co Cię tam przywiodło i czym się tam zajmujesz jeśli mogę spytać?
Przyjechałam do córki z wizyta. Córka pojechała tam, by sprawdzić czy chce tam żyć. Ojciec dziecka tam mieszka, pracuje. Nie widzi siebie w Polsce. Córka nie widzi siebie w Irlandii. też chciałaby coś więcej dowiedzieć się o Carlow.
tak jak napisałam w pierwszym moim wpisie – czyli Dzień założenia bloga, że przyjechałam do Carlow aby zmienić swoje życie. Dosyć miałam Polski i mieszkania w dużym mieście, a że akurat Carlow to kwestia tego że zaproponował mi to mój znajomy. Nie przyjechałam tutaj jak większość do pracy, tylko żeby zmienić otoczenie, odpocząć, wyciszyć się, nauczyć języka. Zmiana jest niesamowita. A pomysł na bloga wziął się stąd że zaczęłam chodzić na te spacery, żeby miały jakiś cel zaczęłam robić zdjęcia, a żeby ich nie trzymać w aparacie czy w laptopie będę je zamieszczać na blogu. Będę miała taka pamiątkę z tego co widziałam, a przy okazji inni mogą zobaczyć.
Powod przyjazdu mialas taki jak wiekszosc z nas..z dwoma roznicami. Pracujemy I jezyk znamy. Powodzenia
Do Carlow przyjechałam 23 maja. Miasteczko mnie zauroczyło. Śliczne ,może i brzydkie domki, kolorowe. Niektóre jak z filmów. Ludzie bardzo mili, uprzejmi, uśmiechający się do innych/ nieznajomych/. Dla mnie szok. W parku na spacerze, w sklepie, na ulicy. Do tego „nienormalni” kierowcy—przepuszczają pieszych a matki z dzieckiem nawet na czerwonym. Rano jeździ maszyna i czyści ulice. W parku łabędzie od 34 do 43. Ludzie je karmią. Przychodzą dorośli z dziećmi, Postaram się tam wrócić. Chciałam poczytać o Carlow ale jakoś trudno o informacje, Może nie umiem szukać? Zapomniałam o drzewie wolności w środku miasta z fontanną. Również miejsce spotykania się ludzi. przyjaciół lub całkiem obcych. Matki z dziećmi, czasem maluszki karmione butelką. Cudnie,