Jestem bardzo hrabstwu Wicklow wdzięczna za to, że graniczy z Dublinem. Mogło przecież pójść i położyć się gdzieś indziej! To hrabstwo, powszechnie zwane ogrodem Irlandii, nie dość że jest najzieleńsze to jeszcze ma piękne góry oferujące masę mniej lub bardziej wymagających szlaków. Niedawno, zrobiłam dwa podejścia do jednego z nich w miejscu zwanym Devil’s Glen Wood.
Pierwszy raz wybrałam się tam w kwietniu. Jeszcze zieleń nie wylewała się z każdego zakątka a ponadto przyjechałam za późno. Bramę wjazdową zamykano o godzinie 15 a ja byłam na miejscu po godzinie pierwszej. Przeszłam więc tylko mały kawałek jednym ze szlaków i wróciłam. Wybrałam się ponownie w to miejsce w lipcu. Tym razem na miejscu byłam przed godziną 12 a bramę wjazdową w lecie zamykano o 17. (w sumie i tak wcześnie biorąc pod uwagę, że latem dni są długie). Poniżej zagadka na dwóch zdjęciach dla Was – które zdjęcie zrobiłam w kwietniu a które w lipcu?
Przy parkingu zrobiono miejsce piknikowe, które jest zazwyczaj licznie okupowane przez miejscowe rodziny, które wpadają tylko po to aby spałaszować zawartość torby piknikowej, posiedzieć na świeżym powietrzu i wrócić z powrotem do domu. Chociaż przy jednej ławce widziałam pana, który przyjechał sam jeden bez pikniku ale za to z gazetą. Zaczęłam więc podobnie jak większość ludzi czyli od pikniku, po czym ruszyłam szlakiem w stronę wodospadu. Do wodospadu szłam po szczycie klifów, za strzałką z napisem „cliff walk”. Trasa prowadzi wąską ścieżką gdzie z jednej strony mamy wysoką skałę a z drugiej przepaść z klifów, której w sumie za bardzo nie widać dzięki bujnej roślinności o wszelkich odmianach zieleni.
Od czasu do czasu napotykałam się na drewniane rzeźby umieszczone w tym miejscu w ramach projektu Sculpture in the Woodland – czyli wystawy na wolnym powietrzu prac współczesnych artystów. Zdjęcie na początku wpisu przedstawiające ramę okienną to też praca w ramach projektu. Ta akurat praca ma tytuł „Panorama”…bo jakżeby inaczej! O projekcie i pracach tam wystawionych możecie więcej przeczytać tutaj.
Kilka zdjęć projektów
W ramach tego projektu nie zobaczmy jedynie rzeźb ale też zaskakujące instalacje jak np tabliczka z napisem „Piękny widok” w miejscu gdzie rzeczywiście widok jest piękny. Gdzieniegdzie na skałach znajdziemy tabliczki z dość zaskakującymi napisami. Pierwszy mnie bardzo wzruszył i zastanowił gdyż był następujący „We have lost the dog”. Wzięłam go bardzo na poważnie, a potem zobaczyłam kolejne i już wiedziałam, że to po prostu kolejna instalacja artystyczna. Zdjęcie kilku tabliczek przedstawiam poniżej wraz z kilkoma cytatami:
„I’m running in the dark. All around, the eyes of the animals glittering.”
„So tired. I can’t walk any further. I’ll sleep here tonight”.
„I can see a seahore in the pool. In the distance there are bears and wolves”
„When we find the ring, I’ll propose”
Wisienką na torcie tego szlaku jest wodospad o tej samej nazwie jak całe miejsce – Devil’s Glen. Przy wodospadzie zrobiliśmy sobie krótki odpoczynek i ucięliśmy pogawędkę z odpoczywającą tam w tym samym czasie Amerykanką, która po krótkiej wymianie zdan poinformowała mnie że jest z Ohio a jej babcia była Polką. (jesteśmy wszędzie)
W drogę powrotną wybraliśmy się ścieżką wzdłuż rzeki. O ileż bardziej urocza była to wyprawa. Ciągły szum potoku i rozliczne mniejsze i większe mini wodospady, sprawiły, że nawet nie zauważyliśmy kiedy znaleźliśmy się z powrotem na parkingu. No powiedzmy, że prawie nie zauważyliśmy… ostatnie podejście pod parking prowadziło dość stromym zygzakiem. Myślę, że najbliższa wyprawa w to miejsce wkrótce – popodziwiać jesienne kolory Devil’s Glen Wood!
No i utknęłam 🙂 Super się czyta, będę wpadać tu częściej.
raduje sie bardzo na takie slowa i oczywiscie zapraszam
No proszę, ja wiedziałem że potrafisz napisać coś fajnego. Zawsze to wiedziałem, hehe. A przy tym, jak dobrze popatrzeć, to jest to całkiem blisko mnie… mógłbym nawet żaglówką dopłynąć przy dobrych wiatrach…
dziwny to komentarz wiec pozostawie go bez komentarza 🙂
Kolejne nizwykłe miejsce i to okno na świat świetne 🙂
dzięki Kasiu wirtualną wycieczkę 🙂
kilka bylo takich okien, od razu sobie pomyslalam ze Wam by sie zapewne spodobaly 🙂
Miło nasycić oczy zielenią, choć przyznam, że bardzo jestem ciekawa jesiennej wersji kolorystycznej 🙂
ja tez powiem szczerze. Moze uda mi sie tam jeszcze wybrac zanim nastana jesienne ulewy i ponuractwo
Jeszcze tam nie bylam wiec sie na pewno do tego parku wybiore. Bardzo mi sie podobaja zdjecia .Zdjecie z wiosny to to bardziej zielone ,ta soczysta zielen takie wyplowiale to lipec.
Kate polecam bardzo to miejsce.
Kate ze zdejciami na odwrot – wyplowiale to kwiecien, w gorach jeszcze po zimie przyroda nie calkiem sie obudzila. Soczysta zielen to lipiec 🙂
Przepięknie! Bardzo urokliwe miejsca. Ładna ta Irlandia…
To moze skusicie sie z Wiewiorka na odwiedziny? Przepedze Was po Irlandii w te i we wte 🙂
Diabli nadali diabelski wąwóz – chce się tam być! Choć z drugiej strony zastanawiam się jak bym przyjął takie instalacje. Chciałoby się czystą, nieskażoną naturę doglądać, ale czasy takie mamy, że to niemal niemożliwe. Ale nowoczesna stuka w takim miejscu? Hmm, chyba się starzeję:)
Ale to ciekawa odmiana. Idziesz w las niczego sie nie spodziewajac a tu otwarte okno 😉
Dla odmiany w Polsce strasznie boimy się rzeczy nietypowych. W Krakowie była okrutna batalia o to, by firma która kupiła hotel Cracoviia – szpetną dość „gwiazdę” PRL-u lat 70-tych nie zmieniła kształtu bryły budynku A najlepiej, by wpisać hotel do rejestru zabytków. W efekcie – pusty gmach służy jako baner reklamowy. I dalej niszczeje. Gdyby gdzieś w lesie pojawiła się instalacja z oknami to chyba doszłoby do wojny:)
Kasia wpadaj w Pieniny, tam ci żadnej bramy nie zamkną ani o 15 ani nawet o 17, ale miejsce piękne nie ma to tamto. Pozdrawiam!
Chetnie tylko jakos nie jest blisko Dublina
Według mnie hotel Cracovia zawsze bryłę miał w sam raz. Generalnie koncepcja zakładała, by nie dominował. Jest dopasowany wysokością do zabudowy przy Alejach. Od strony architektonicznej dołożyłbym mu co najwyżej jedno piętro, dla podkreślenia ekskluzywności miejsca (hotelu). Absolutnie nie zgadzam się z pojęciem, że był/jest „szpetną” gwiazdą PRL-u.
Oczywiście można w tym miejscu postawić wieżowiec a la Marriott w Warszawie. Od strony urbanistycznej dopiero by to była porażka. Swoją drogą jest faktem, że Kraków nie miał szczęścia do hotelarzy. Większość „nowoczesnych” hoteli była stawiana i eksploatowana przez określoną liczbę lat. Z definicji nie zamierzano ich remontować i modernizować.