One Million Dubliners

OMD

Dublin ma pół miliona mieszkańców. Dubliński cmentarz Glasnevin zwany nieformlanie narodowym ma milion pięćset tysięcy. Gdy kilka lat temu wybrałam się po raz pierwszy na zwiedzanie tego cmentarza z przewodnikim i gdy usłyszałam, że jest tu więcj nieżyjących niż Dublin ma żyjących mieszkańców powiem szczerze, że przeszły mnie ciarki. Z powodu tej liczby mówi się, że każdy Dublińczyk ma kogoś tam pochowanego z rodziny lub znajomych. (pytałam niektórych moich Dublinczyków i zaprzeczają, no ale tak mówi się) 🙂

UWAGA SPOJLERY

Wybrałam się na film dokumentalny o cmentarzu: One Million Dubliners (w skrócie będę mówić OMD) do kina Irish Film Institue (swoją drogą polecam, kino w starym stylu nawet pachnie staro). Czekałam na to aby ten film obejrzeć już od jakiegoś czasu i gdy zastanawiałm się czy pójść na film o Relidze grany w jednym z dublinskich kin właśnie wtedy gdy też był grany OMD, z nie lekkim sercem, ale jednak wybrałam OMD. I czuję się trochę oszukana, że dokonałam takiego wyboru, ale o tym na końcu. 

W filmie nie tylko słuchamy opowieści o irlandzkich bohaterach  i postaciach historycznych tam pochowanych jak Daniel O’Connoll,  De Valera, Michael Collins czy Larkin, ale też o zwykłych ludziach. Wielokrotnie jest powtarzane, że każdy grób ma swoją opowieść i mimo, że słyszymy tich kilka czy kilkanaście, tak naprawdę nasz apety wzrasta. Chcielibyśmy słyszeć więcej a najlepiej poznać je wszystkie. 

Dowiadujemy się ciekawych rzeczy jak to np, że każdy grób ma taki sam rozmiar i są tak gęsto położone, że zdarza się, że trumny się ze sobą stykają. Dowiadujemy się, że w księgach cmentarza odnotowane jest nie tylko kto w którym grobie został pochowany, ale też to w jakim był wieku, jaką miał pracę i z jakiego powodu zmarł. Dowiadujemy się, że groby są tak zaprojektowane, że wszyscy są pochowani twarzą na wschód. Widzimy też pracę krematorium, co dla ludzi o słabych nerwach może być dość cieżkim przeżyciem, szczególnie dla tych którzy do tej pory myśleli, że chcą być skremowani (czyli autorka posta) a teraz zaczynają się zastanawiać, czy nie lepiej zostac gdzieś rzuconym na dno oceanu.  Oglądamy też część cmentarza, która jest dla niemowląt i małych dzieci i serce nam krwawi. Bardzo emocjolne są to obrazy. Przewodnik cmentarza a zarazem narrator filmu mówi, że nie przyprowadza w to miejsce zwiedzających. Ja tam byłam zaprowadzona przez przewodnika, ale to nie był ten przewodnik z filmu. 

Poznajemy też różne ciakwe postaci jak na przykład Veronika, Francuzka zakochaną w Michaellu Collinsie, która przyjeżdza z Francji na jego grób kilka razy do roku. Koleżanka, była na pokazie przedpremierowym gdzie była zaproszona między innymi też Veronika, i powiedziała ona koleżance, że Michael Collins z nią codziennie rozmawia. 

Film nie jest na wskroś smutny. Śmiejemy się z anegdot kwiaciarek, które wyliczają jaka postać historyczna dostaje najwięcej kwiatów (de Valera tylko trochę), słuchamy o kartkach przynoszonych na ich groby na walentynki, oglądamy amerykańskich turystów z otwartmi ze zdziweinia buziami (gdy usłyszeli pewną ciekawą rzecz na temat cmentarza) 

UWAGA MEGA SPOJLER

Osobiście uważam, że film zawdzięcza swoją atomsferę przewodnikowi cmentarza wsytępującemu w filmie. Dodatkowy efekt dodaje jego historia a szczególnie gdy wiemy jak się potoczyły jego losy. Shane MacThomais, bo o nim mowa, to znany historyk i przewodnik po cmentarzu Glasnevin. Często wysępował w radiu. Jego ojciec też pracował na tym cmentarzu jako historyk. Shane opowiada nam z pasją o swojej pracy, o cmenarzu, podglądamy go gdy rozmawia z wycieczką szkolną i amerykańskimi emerytami poszukującymi irlandzkich korzeni. Nie jest może dużym spojlerem powiedzenie, że po zakończeniu zdjęć do filmu Shane zmarł. Była o tym mowa w mediach i przy okazji recenzji filmu. Dużym spojlerem będzie to co za chwilę powiem. Film planowano zakończyć pokazaniem jakiegoś pogrzebu. Shane zmarł bo popełnił samobójstwo, właśnie na cmentarzu Glasnevin. To jego pogrzeb jest pokazany na końcu filmu. Idąc do kina na OMD,  wiedziałam o tym, ale sądząc po rekacji osób na sali w kinie, mało kto o tym wiedział. Przez to, że wiedziałam, tym bardziej skupiałam się na tym co i jak Shane mówił o cmentarzu i swej pracy. Po głowie mi krążyła i nadal zresztą kraży pewna niepokojąca myśl wyjaśniająca powód samobójstwa Shane….

Trochę zmieniajac temat, nie wiem jak produceni i ekipa filmowa chce zarobić na filmie, jeszcze dobrze nie zadomowił się w kinach a już będzie w telewizji. Dziś o 10.15 wieczorem na RTE1. A jeśli nie zdążycie dziś obejrzeć to pewnie będzie na RTE playerze. Gdybym wiedziała o tym wcześniej, poszłabym na ten film o Relidze (dlatego czuję się oszukana, chyba że film o Relidze też wyświetlą wkrótce w RTE1 to zmienię zdanie) . 🙂

Szczerze polecam Wam One Million Dubliners. Porządnie zrobiony dokument, z malowniczymi zdjęciami, serwujacy wstęp do historii i kultury irlandzkiej. Są chwile wesołe i przygnębiające  oraz pokazane zwykłe codzienne życie na cmentarzu (!!). I do tego wstrząsający wątek głównego narratora filmu. 

 

21 uwag do wpisu “One Million Dubliners

  1. Hm.. Jestem mocno zdziwiona ta kremacja. Niby wiedziałam co i jak, ale zobaczyć to co innego. Resztę filmu nagram bo padam po długim dniu, Dziękuje za polecenie – ciekawy dokument.

  2. nie wiem czemu, ale lubię cmentarze tzn te takie stare, lub pomieszane…ja też chcę się spalić – no fajne to nie jest z pewnością, ale śmierć jest w ogóle nie fajna… kurcze zawsze mi przykro gdy ktoś sobie sam odbiera życie, zawsze zastanawiam się dlaczego nie było kogoś obok…wiem jednak, że nie można być zawsze obok…
    obejrzałabym z chęcią, ale nie wiem czy w Polsce da radę. Tak w ogóle to muszę pojechać do Dublina jeszcze raz! mam coraz większy apetyt.
    Co do filmu o Relidze, ja mam pełen zachwyt – więc koniecznie przypilnuj!
    Pozdrowienia 🙂

  3. Byłem na tym cmentarzu i zupełnie przypadkiem znalazłem grób jakiegoś Polaka,Xawerego Zaleskiego którego życie wiele lat temu (tak jak nas dziś) rzuciło na Zieloną Wyspę. Na nagrobku jest napisane „Far from his beloved Poland”. I niżej,po polsku „Panie zmiłuj się nad nami”.
    Bardzo wzruszyły mnie te słowa. Myślę że w okolicach 1 listopada wybiorę się na Glasnevin by zapalić mu znicz. Niech chłop ma:)

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s