Póki co przepowiednia pana listonosza z Donegal w sprawie mokrego maja się sprawdza. Pada. Zimno. Mówią, że czują jakby to był grudzień. A za nami długi weekend majowy. Mnóstwo planów i nadziei na słońce. Całą sobotę padało i było zimno. Czas grubych i ciepłych skarpet, kominka, herbaty z wkładką i nieprzysiadalności. W niedzielę pada, pojawia się słońce, pada, pojawia się słońce, pada, pojawia się słońce, płyta się zdarła. Nadrabiam zaległości towarzyskie oraz po raz setny sprawdzam szafki do łazienki w Ikea. Ten dwudniowy brak dostępu do przestrzeni i bycia na zewnątrz, zaczyna doskwierać. Poniedziałek. Jest sucho. Jest zimno. Wieje wiatr. Jest wilgoć w powietrzu. Trzeba gdzieś iść. Trzeba szybo wsiąść do samochodu i jechać zanim się rozmyślimy lub zanim zacznie padać – co na jedno wyjdzie. The Great Sugar Loaf. Co z tego że będą tam tłumy. Co z tego, że to taka mini mała górka wyglądająca imponująco tylko z pobliskiej autostrady. Trzeba iść, łapać chwilę gdy nie pada. Wieje, to kaptur na głowę i iść. Żeby nie spędzić całego długiego weekendu w grubych skarpetach albo Ikea. Żeby poczuć że miało się prawdziwie wolny czas. Mgła i wilgoć zabrały widoki ze szczytu. Nie przejmujemy się bo znamy je dobrze. Wieczorem pijąc herbatę z wkładką i na zakończenie długiego weekendu lepiej mieć przed oczami wciąż świeże widoki tej mgły i morza stopionego niebieskością i wilgocią z niebem niż widok meat balls z Ikea 🙂
Bardzo serdecznie pozdrawiam Państwa. Bardzo serdecznie.
To przyzwyczajenie, ze jesli chociaz przez chwile zaswieci slonce, trzeba natychmiast to wykorzystac, zostaje z czlowiekiem juz chyba na zawsze:)
Ale to jeden z tych dobrych nawykow. Ten ktorego nie zwalczajmy 😉
Kasia, było blog nazwać inaczej…Tak się deszcz doczepił i nie popuści :-)! Słońca życzę, oczywiście :-)!
obawiam sie ze moja sila perswazji nie ma az takiego oddzialywania i ze to byla kraina deszczowcow jeszcze dlugo przed moim tu przybyciem, o pisaniu bloga nie wspomne 🙂
Przez moment chciałam popłynąć na Arany, ale przypomniałam sobie Twoją wyprawę i myśl porzuciłam. Jeszcze nie czas na rozsypywanie prochów z Mullaghmore. Przez weekend uciekaliśmy przed deszczem i nawet nam się udawało… no może oprócz soboty… miałam mokre wszystko, do skóry :*
kiss
przynajmniej byl potem pretekst zeby napic sie potem czegos na rozgrzewke? Albo wyskoczyc z tych ciuchow? Nie wiem ktora opcje wybralas 🙂 A na Arany jeszcze sie wybierzcie tylko poczekajcie na bardziej sprzyjajaca pogode 😉
W niedzielę na półwyspie Mullaghmore była flauta, z resztą widziałaś na fotkach i wtedy mogłabym na Arany popłynąć, ale na drugi dzień w Doolin już nieźle wiało i falowało, pomyślałam o mojej głowie, a raczej, że to nie jest mój czas… serio, z godziny na godzinę fale były coraz wyższe, więc wyobraziłam sobie mój powrót za burtą na holu… i jak mnie podgryzają różne morskie stworzenia… o nie, to nie na moją wyobraźnię. Ale może kiedyś wybudują tunel? Albo wymyślą teleporty, czy jakoś tak 😛 Kocham i tak to miejsce, więc luzik.
mozesz zawsze samolotem, takim malutkim 🙂
Malutkim… ech… pocieszycielko strapionych :PPP
Marna to pociecha ale w Polandowni też pada….
masz racje, to ze innym tez deszcz w oczy pada to nie pocieszy 😦 Ale nadzieje mamy i sie nie poddajemy 🙂
Piszesz, że to taka mini górka, a na zdjęciach widać, że podejście wcale nie należy do spacerowych. Chyba że to tylko na zdjęciach tak stromo i kamieniście wygląda …
górka mini i wystarczy chyba jakies 30 munut aby na nia wejsc a moze i mniej? Ale kamienista i stroma i pod koniec idzie sie niemal na czworakach 🙂
Hm! Listonosze wiedzą lepiej:-)
zebys wiedzial Krzysztofie 🙂 Listonosz najlepsza pogodynka. Jak tutejszy instytut meteorologii zarzucal mu ze sie myli, odpowiedzial (zgdonie przeciez z prawda) – nie wiele bardziej niz wy! 🙂
Nie wiem Kasiu, jak długo już mieszkasz w Irl, alem zadziwiona Twoim zadziwieniem. Do zmiennej pogody w Szkocjach przyzwyczaiłam się po 3 miesiącach i teraz w najbardziej słoneczny dzień ciągnę ze sobą kurtkę z kapturem w razie „w”.
wiele lat juz. No i dziwie sie bo maj zawsze byl piekny. Szkocja ma o wiele gorsza pogode niz Irlandia a juz z pewnoscia Dublin. Mieszkac tam bym nie mogla 😉
Chmury,chmury,obloki! Sle ci troche hiszpanskiego slonka i zostaje na potem…czekajac na kolejne wpisy i czytajac poprzednie😊
dzieki Ci dobry czlowieku!!! Poslij przy okazji tez moze jakies dobre winko i paelle 🙂
Niestety w tym kraju jest tak, że słońce świeci dla tych, którzy nie pracują. Ci co z utęsknieniem czekają na weekend, zamiast gdzies jechać, to z powodu deszczu siedzą w domu. I tak jest co tydzień, niestety… Ech depresja, czy co? 🙂
nie depresja tylko wyjątkowo brzydki rok jeśli chodzi o pogodę 🙂 A Twoje hasło o pogodzie dla niepracujących pozwalam sobie cytować co jakiś czas i robi furorę 😉
Może było mgliście i pochmurno, ale za to skutkiem tego są fantastyczne efekty na zdjęciach. 😊
to prawda. Zachmurzone irlandzkie niebo nie przestaje mnie zachwycać
widoki piękne nawet mimo pogody. ale tak bardzo Cię rozumiem!
z tym trzeba się nauczyć tu żyć i tyle bo inaczej nigdy z domu człowiek nie wyszedłby. Chociaż przyznam, że pogoda w tym roku jest jakaś wyjątkowo paskudna.
Niczym odcinki National Geographic 😉 W Galway kwiecień nas rozpieszczał a maj przypomina listopad 😉 Uciekam do sauny i na gorącą yogę choć trochę się ogrzać . Oby jeszcze wróciło to ciepłe słońce 🙂
Takie straszne jak w national geographic? 😉 Kwiecien tez nie byl zly w dublinie ale I tak kiepskawy w porownaniu do innych kwietniow / kwietnii (?) 😉
A wiadomo coś, jaka pogoda szykuje się na czerwiec, lipiec i sierpień? 🙂
Taka jak zawsze. Cztery pory roku w ciagu jednego dnia.
Great pictures Kasia.
xxx Huge Hugs xxx
Many thanks David, glad you liked them. All the best.
Nieciekawe te chmury
eeee, tam! Piekne. Takie niemalze codzienne 😉
Wiem właśnie ze pogoda nie za ciekawa i długo nie da sie wytrzymać 🙂
zalezy co kto lubi. Ja uwielbiam tutejszy klimat i pogode. O wiele bardziej odpowiada mi niz ekstrema pogodowe w Polsce. Ale nie przyszlo to od razu 😉
CHyba że tak 😀