Zrobiło się nagle lato i coraz więcej osób trafia na mojego bloga szukając w internecie informacji na temat dublińskich plaż. Pisałam o niektórych z nich osobno, dzisiejszym wpisem zgrupowałam je i podaje Wam je wszystkie razem. Ponieważ plaż w Dublinie mieście i hrabstwie jest trochę więcej niż dwie, postanowiłam przedstawić Wam tylko te które są piaszczyste i które osobiście lubię.
Skerries
Trudno nie zakochać się w Skerries. Ma czar i urok kurortu nadmorskiego, zabytkowe wiatraki w tle i wychodzące na plaże piękne domy z olbrzymimi oknami i akcentami marynistycznymi. Plaże w Skerries są dwie – północna i południowa. South Strand jest bardzo popularna wśród rodzin z dziećmi jako ta bezpieczna i piaszczysta. W czasie odpływu z plaży tej można podejść do malutkiej wysepki z Martello Tower pośrodku, ale trzeba znać dokładnie godziny odpływów i przypływów gdyż jak przyjdzie ten drugi, może nas na wysepce odciąć od brzegu – przychodzi szybko i cicho. W pobliżu mała latarnia morska oraz wybrzeże z kilkoma dobrymi restauracyjkami i pubami.
Portrane
Kolejna plaża godna polecenie poza miastem ale wciąż w hrabstwie Dublin to ta w miejscowości Portrane. Jest mała i piaszczysta ale wygląda malowniczo i tym samym niemalże nie można przejść obojętnie obok niej. Nad nią rozpościera się dumnie kolejna Martello Tower tym razem przerobiona na dom mieszkalny. Zazwyczaj na plaży widywałam sporo osób pływających, ale musiały to chyba być osoby mieszkające po sąsiedzku gdyż tylko dla tej plaży tak daleko od miasta chyba mało osób się wybiera. Chyba, że potraktują ją jak ja czasem czyli jako grę wstępną do długiego dnia spędzonego nad morzem oraz gwarancję widoków jakie nam ta wstępna gra zaproponuje czyli…
(więcej o Portrane tu: klik)
Plaża Ballcarrick w Donabate
…jeśli z Portrane wybierzemy się wzdłuż lini brzegowej do plaży Ballcarrick w Donabate. Spacer sam w sobie jest wart grzechu i przejścia kilka razy (lub kilkanaście/dziesiąt). Na końcu trasy a zarazem na początku plaży znajduje się wieża Martello. W tym samym miejscu są też dość widowiskowe skały, które zmniejszą się i po czasie całkiem znikają, aby otworzyć dla nas piękną piaszczystą plażę. Wisienką na torcie jest właśnie w tym miejscu położony hotel i restauracja. Gdy pogoda sprzyja polecam usiąść na dość dużym i słonecznym restauracyjnym tarasie widokowym. Delektując się lunchem z winem i patrząc w morze, jest dość duża szansa że poczujemy się jakbyśmy byli co najmniej gdzieś nad morzem śródziemnym.
Więcej o Donabate tu: klik.
Malahide
Moja ulubiona plaża to oczywiście ta w Malahide. Ostatnio komuś pisałam, że Malahide to moja pierwsza wielka irlandzka miłość więc jako taka wciąż żywa, powodująca motylki w brzuchu i takie tam. Ale oczywiście dla Was moja miłość do miejsca to za mało aby przekonać się do lokalnej plaży. Na szczęście walorów ma wiele i chyba Was zainteresują. Oto one: przy plaży jest spory i bezpłatny parking oraz toaleta co bardzo ułatwia życie. Ponadto, wystarczy, szybki dziesięciominutowy spacer aby znaleźć się w centrum Malahide i skorzystać z jego licznych kafejek, restauracyjek czy uroczych pubów. Na plaży są „polskie” wydmy i mnóstwo muszelek do zbierania. I jachty w marinie, które co jakiś czas wraz z motorówkami przepływają nam pod nosem. Jest jeszcze widok na drugą stronę zatoki tam gdzie Donabate oraz widok na Lambay Island. I jest coś jeszcze co uważam za dość ciekawą przypadłość. W trakcie odpływu na plaży pozostają różnych rozmiarów wielkie „kałuże” w których woda jest niesamowicie ciepła. Można sobie siedzieć na plaży przy takiej kałuży i trzymać w niej nogi czytając książkę lub zwyczajnie nic nie robiąc. I wtedy, gdy nadchodzi przypływ, podchodzi do nas przystojny pan ratownik w opiętej koszulce i informuje, że lepiej aby się ewakuować bo wkrótce będzie tu wszędzie morze. (pan ratownik to bonus taki dla tych oporniejszych z Was do przekonania).
Więcej o tej plaży i samym Malahide znajdziecie tutaj: klik.
Portmarnock
Jak już znudzi nam się plaża w Malahide (mi nigdy) lub akurat w danym dniu ani widu ani słychu pana ratownika (przyznajmy szczerze, że w tym przypadku na widu nam zależy i w sumie może się obejść całkowicie bez słychu), możemy się przejść wzdłuż linii brzegowej do sąsiedniej plaży w Portmarnock. Spacer sam w sobie jest niezwykle przyjemny ze względu na widoki i polecam go niezależnie od pogody. Nawet gdy jest deszczowo lub/i wietrznie widoki nas zachwycą i zaskoczą gdyż zależnie od warunków pogodowych, widoki te są zawsze inne. Lata temu, spacerowałam tamtędy raz lub dwa razy dziennie a spacer ten miał działanie kojąco energetyzujące.
o spacerze ciut więcej tutaj: klik
Velvet Strand w Portmarnock to szeroka, aksamitna, złotopiaszczysta plaża ciągnąca się na przestrzeni pięciu kilometrów. Jest to najczystsza dublińska plaża i śmiało przyznam że też najpiękniejsza. Kolejną jej zaletą jest to, że bywają na niej raczej lokalsi, reszty dublińczyków a już tym bardziej turystów nie stwierdza się. W jej tle jakby nigdy nic, skromniutko przycupnęła Martello Tower (liczycie je? która to już tym razem w dzisiejszym wpisie? i nie jest to ostatnia) oraz monument upamiętniający ważne zdarzenie z przeszłości. W 1930 roku posłużyła jako pas startowy dla samolotu o nazwie Southern Cross, który odbył pierwszy transatlantycki lot ze wschodu na zachód. Samolot wystartował o 4 rano w towarzystwie tysięcy gapiów. Lot trwał około 33h i dla uczenia tego wydarzenia, postawiono pomnik, który znajduje się tuż przed wejściem na plażę i nie sposób go przeoczyć. Przedstawia on nasz glob i iglicę kompasu, która wskazuje na Gwiazdę Północy. Dwa lata później z tej samej plaży wystartował inny samolot, którego pilot jako pierwszy samotnie przeleciał nad Atlantykiem (east-west crossing).
Dollymount Strand
Bardzo blisko centrum miasta znajduje się Dollymount Strand na Bull Island, która jest dość popularna wśród dublińczyków. Ja doceniam jej dzikość, która w dość zadziwiający sposób wtapia się w wielomiejskie otoczenie. Wyspa jest rezerwatem przyrody ale pod nosem ma stolicę oraz widok wielkich statków w porcie czy sławnych kominów Poolbeg. Bull Island nie jest jednak zbyt czysta, do tego szczególnie wietrzna i zimna. Polecam ją bardziej jako miejsce idelane na szybki spacer czy jogging. Miejsce to jest cenione przez kitesurefów i windserferów. Ma podobano też kilka rodzin foczych oraz zimują na niej gęsi Brent które przylatują tu specjalnie z Kanady. Na wyspę można dostać się przez drewniany most w Clontarf lub groblę w Raheny. To sąsiedztwo to też są plusy tej plaży. Gdy odechce nam się pikniku i wiatru w oczy, szybko możemy podskoczyć do Clontarf Villlage która ma kilka symaptycznych restuaracji oraz świetne cukiernie. A Raheny ma z kolei piękny i duży park – St. Anne’s Park z uroczym ogrodem różanym oraz tzw Red Stables gdzie w weekendy są stoiska z jedzeniem. Na plaży od kilu lat odbywa się festiwal latowców – plaża ma warunki na to jak żadna inna dzięki właśnie temu że jest tak wietrzna.
Plaża w Sandymount
Może słyszeliści o Sanydmount Strand? Plaża nieco zdradliwa w czasie odpływu. Woda oddala się wtedy o wiele kilometrów i niemalże nie widać jej wcale i domyślamy się, że morze jest rzeczywiście gdzieś tam w oddali bo widzimy na horyzoncie statki. Taki widok kusi aby iść i iść te kilometry w stronę morza. Gdy jednak nadchodzi przypływ jest on szybki i z niezwykle mocnym prądem. Można nie zdąrzyć dojść do lądu 😉 Kiedyś pracowałam w Dublin 4, w pobliżu plaży i niemal codziennie spacerowałam po niej w czasie przerwy na lunch. Jej niemalże środkowe położenie pomiędzy Howth i Dun Laoghaire, gwarantuje świetne widoki podczas spaceru a dzięki temu to co w sumie cenię w każdej jednej dublińskiej plaży czyli zapomnienie, że jest się w dużym mieście. (PS. Tu też jest Martello Tower)
Killiney Beach.
Kolejna plaża warta wspomnienia to Killiney Beach – mała i dzięki otaczającym ją klifom tak jakby odcięta od świata. Część zwana White Rock podczas przypływu jest w sumie rzeczywiście odcięta od reszty plaży zapewniając wspaniały spokój dla ducha nie tylko dzięki całkowitej izolacji ale również kojącemu dźwiękowi fal uderzających o kamienie. Ta ją widać na popularnych zdjęciach z morzem i dartem.
Opisywałam Wam moje ulubione dublińskie plaże zachowując jako taki szyk geograficzny – zaczynając od tej położonej najbardziej na północ od centrum i schodząc w kierunku południa. Plaża o której zaraz wspomnę, powinna znaleźć się o jedno miejsce wyżej ale z premedytacją dałam ją na koniec zaburzając nieco porządek. Zrobiłam tak gdyż uważam, że opis tej plaży idealnie pasuje na zakończenie tego wpisu. Każdy Irlandczyk ma swój ulubiony pub oraz chippera (fish & chips shop). Wydaje mi się też, że każdy ma swoją ulubioną plażę, a przynajmniej każdy mieszkaniec Dublina ma taką. Gdy zadałam to pytanie kilku znajomym, każdy się ożywił i każdy z nich widział piękno „swojej” plaży. Czasem jednak nie chodzi o samą plażę ale o wspomnienia sprzed lat, w których to wspomnieniach przed oczami wśród kolorowych obrazów z dzieciństwa widzimy uśmiechniętą mamę, czerwoną łopatkę do piasku czy mokrego brata skaczącego w ręczniku, którym otula go tata. Te wspomnienia to też smaki i doznania z nimi związane czyli na przykład piasek trzeszczący w zębach bo dostał się do kanapek. W naszym polskim przypadku typowym chyba jest wspomnienie zapachu i smaku cieplutkich, pachnących gofrów z bitą śmietaną i jagodami. W przypadku dublińczyków natomiast jest to wspomnienie smaku i doznania z tym związanego gdy jedli pierwsze w sezonie lody 99 kupione w kolorowym mini sklepiku legendzie czyli Teddy’s. Sklepik ten znajduje się około jednego kilometra od plaży Sandycove i stąd pewnie sporo z tą plażą związanych sentymentów, chociaż plaża sama w sobie niczym specjalnie nie zachwyca a w tle ma…..uwaga, uwaga – Martello Tower a zarazem Muzeum Jamesa Joyce. Mimo, że plaża nie należy do moich ulubionych, jest mikroskopijna, zapchana, z drogą i samochodami za plecami osób na niej siedzącymi czyli ogólnie bezpodstawnie przereklamowana jednak wspomniałam Wam o niej właśnie ze względu na siłę i ważność wspomnień.
Powspominacie i podzielicie się Waszymi nostalgiami związanymi z plażą, morzem i okresem wakacyjnym?
To po to potrzebna Ci byla ta ankieta na FB… 😉
Fajny wpis, dzieki 🙂
ano nie, bo pytalam ludzi o plaże irlandzkie a nie dublińskie 🙂 Te tutaj to „moje” plaże – subiektywnie przeze mnie uznane za najlepsze. A, i nie wspominanie przez nikogo (oprócz jednej). Co najważniejsze piszę tutaj moim zdanie a nie kopiując czyjeś. (zresztą jak zawsze)
Coś nie tak: w Irlandii lato i plażowanie, a u nas (w Polsce znaczy się) deszcze, wiatry i zimno … Świat się zmienia, i to wcale nie jestem pewna czy na lepsze 😉
Pamietaj ze to irlandzkie plazowanie to nie jest polski skwar. Ale fajny relaks. Bryza I szum morza. Zycie jest piekne. Pozdrawiam z Velvet Strand 😉
Mmm, jak tu miło. Fale słychać, wiaterek powiewa. Urlop się zamarzył…
Nie zaznasz tu jednak takich temperatur jak w Polsce. Ale milo jest 😉
Piękne zdjęcia. Fajny tekst.
a dziękuję. To co? dasz się namówić na przyjazd na jedną z tutejszych plaż? 😉
Jak to mówią ot prosił, prosił i uprosił. 😊
czyli juz jestes na lotnisku? 🙂
Not yet, but all things are in progress. I hope so😜
a ja z Gdyni plusk, plusk 🙂
super! zsynchronizowane plusku plusk zrobiłyśmy dziś 🙂
no pięknie, a ja spędzam weekend w PL w deszczu…
widzialam, widzialam i pieknie pozdrawiam i tez chcialabym tam byc bo wyglada ze sie swietnie bawisz! 🙂 Ale tak po ciuchach ludzi wokol mowilam do swojego Paddy, ze jestes w PL i ze chyba zimno nam 🙂
zimno, wieczory bardzo zimne, dzisiaj rajtki wciągnęłam…
Wybieram Strandy! 🙂 spacery muszą tu być fajne – niezbyt dużo ludzi, taka surowość no i przyroda
Tati i nie mogloby byc inaczej. te plaze sa wlasnie dla takich odkrywcow, przygodnikow jak Wy a nie dla plazowiczow skwarkowiczow 🙂
hehehe no może może – właśnie podałam dokumenty na wizę, więc może dreams come true 🙂
o wize? To gdzie sie teraz wybieracie?
Ja muszę do UK/Irlandii mieć wizę 🙂
a sorrki, nie zdawalam sobie sprawy. Swietnie jesli dostaniesz i dajcie znac jak sie bedziecie wybierac tu 😉
jest dość duża szansa że poczujemy się jakbyśmy byli co najmniej gdzieś nad morzem śródziemnym…
Tak napisałaś HAHA ! Niezłośliwie, ale mimo ładnych,urokliwych widoków i kliku Twoich cudnych fotek, irlandzkie plażowanie – na szczęście – mi nie pisane, mimo iz macie bardziej zielono.
Pozdrawiam znad prawdziwego śródziemnego, w tym roku często brrr chłodnawego mimo końca czerwca…
bo wiał tak zwany mistral.
troche mi Ciebie szkoda, ze nie dane bedzie Ci u nas plazowac, ale moze kiedys sie uda! Pozdrawiam 😉
Mam inne zrozumienie słów „chłodne morze”, a jak mieszkałem w Anglii to disyć się wymarzłem na wietrze nadmorskim…w Kornwalii sa plaże określane jako mające warunki „prawie sródziemnomorskie” : własnie to słówko prawie jest istotne haha.
Plazowanie w Irlandii to jak seks z kobieta po 50tce…dla mnie osobiście.
hehehe, nie zakładasz że kiedyś Twoja kobieta będzie po 50tce? 🙂 Rozumiem o co chodzi z plażowaniem. Porównanie do śródziemnomorksiego krajobrazu nie ma na celu porównania temperatur a jedynie widoków, krajobrazu, zapachów i ogólnie odczuć 🙂
Tak, tylko w przypadku żony to zakładam.. natomiast jesli to irish joke o tym plazowaniu w Irlandii, to nie rozumiem ani nie lubię. Chyba że sie klimat obróci totalnie, bo na razie to kulą w płot totalnie.
dobrze, że ludzie są różni i mają różne upodobania oraz poczucie humoru 🙂
PS a odczucia są zwiazane z temperaturą haha, w przypadku Morza. Jak dla mnie. Ale to nie takie ważne.
jak wyżej 😉
Chyba jednak już wiem, gdzie jadę na wakacje XD
Ciesze sie bardzo 😉
Tylko jedno pytanie – jak Dublin jest przystosowany do osób niepełnosprawnych? Ja wiem, że w teorii każda stolica jest super i w ogóle, ale w praktyce to nie wystarczy zrobić kilka łazienek w centrach handlowych, kilku wind i komunikacji niskopodłogowej. Wszelkie pagórki, kocie łby, wąskie (i nierówne) chodniki, knajpy w piwnicach i schody, schody, schody… Chcemy gdzieś wyskoczyć z koleżanką, ona jest na wózku, pewne doświadczenie w podróżach mamy, łącznie z wciąganiem po schodach na pierwsze piętro, ale wolałabym nie wystawiać swojego kręgosłupa na próbę 😉
Obwiam sie ze nie wiem zbyt dobrze ale wydaje mi sie ze jest lepiej niz w Polsce. Chodniki sa proste i zjazdy z nich sa plasciutkie, wiekszosc autobusow jest dostosowana do wozkkow (o ile nie wszystkie) i tak samo pociagi i darty – czesto widac pracownikow stacji ze specjalnymi zjazdami ktorymi lacza pociag z peronem aby osoby na wozkach mogly wsiadac i wysiadac. Stacje pociagowe maja windy lub podjazdy a nie tylko schodu (to tez z mysla o osobach z bagazem na kolkach oraz rodzicow z wozkami). Oczywiscie jest sporo pubow w piwnicach lub kilku poziomowych gdzie pewnie nie daloby rady za bardzo.
Sprawdz prosze ta strone: http://www.discoveringireland.com/ireland-by-wheelchair/ – z tego co pisza, mozesz do nich zapytac, przedstawic swoj plan podrozy a oni doradza co i jak wybrac i zrobic aby zarowno noclegi jak i transport byl jak najmniej problemowy
Aż zapachniało mi olejkiem do opalania i zazgrzytało mi piaskiem w zębach. Pozazdrościć plaż, bo u mnie za oknem Tatry opatulone w szare chmury deszczowe.
ale moj drogi, to nie sa plaze to skwarczenia i kapieli wodnej. Przynajmniej nie dla tych z nas wychowywanych w Polsce obawiam sie 🙂 Za zimno chyba nam 🙂
A ja jaj! Wracam do Hongkongu.
Plaze wygladaja bardzo zachecajaco, wioska Skerries tez 🙂
o widzę, że musiałaś sobie trochę poguglować! 🙂 Tak, Skerries jest abrdzo przesymaptyczne, zreszta tak samo jak reszt tych miejsc 🙂
Cudne te nadmorskie klimaty 🙂 Są niesamowite, szczególnie plaża w Skerries!!! Dzięki za piękne widoczki, przydało się pozaglądać na Twojego bloga, tym bardziej, że widoki polskiej plaży czekają mnie dopiero za rok 😛 Pozdrowienia z Polski 😀
w Irlandii kazdy ma w miare blisko do morza, odleglosci takich jak z Zakopanego do Sopotu nie stiwerdza sie 😉 Dlatego to morze czy ocean staja sie takie normalne, codzienne, chociaz w moim przypadku nie powszednieja :)Pozdrawiam serdecznie
Niesamowite!…mi również by nie spowszedniały 🙂 Pozdrawiam