Kamienny fort Grianán of Aileach

Gdy znalazłam się na półwyspie Inishowen w hrabstwie Donegal, wszechotaczające mnie piękno, dzikość przyrody i historia tego miejsca sprawiły, że mój plan zwiedzania stał się zbyteczny. Początkowo, ja najlepiej zorganizowana osoba na świecie, przyjęłam ten stan rzeczy ze zdziwieniem. Bardzo szybko zapomniałam i o tym zdziwieniu.  Pochłonęła mnie każda chwila oraz podróżowanie według zasady „gdzie mnie oczy poniosą”, a nie konkretnego planu. Nie można by przecież inaczej, tu gdzie właścicielka B&B spytana o najbliższy pub, daje wskazówki mówiąc, że to 10 minut. Zapomina dodać, że uzależnione jest to od stopnia pragnienia lub głodu podróżnego. Pub okazuje się bowiem oddalony o 7 kilometrów. W tej części kraju, każdy napotkany wieczorem mieszkaniec wsi, która notabene jest bardziej skupiskiem domków porozrzucanych od siebie w odległości minimum 500 metrów, wita Cię serdecznie, wymienia uwagi o pogodzie itp. Z daleka cię widząc, wie, że jesteś przyjezdny, bo w takim miejscu wszyscy znają nie tylko mieszkańców swojej wsi ale wszystkich w promieniu 30 kilometrów. Nie znaczy to jednak, że Cię zignoruje – wręcz przeciwnie, zrobi wszystko, abyś poczuł się raczej familijnie.

Podróżując w takich okolicznościach przyrody oraz tambylczych zwyczajów i zachowań, cicho i tajemniczo obserwował mnie fort Grianan of Aileach. Migał mi co jakiś czas przed oczami. Widziałam go stojącego dumnie na wzniesieniu, na zdjęciach w broszurkach, w przewodniku, na mapie czy to na aplikacji Wild Atlantic Way. Sumiennie i metodycznie ignorowałam go, myśląc, że to tylko kolejny kamienny fort. Jestem w dalekim Donegal, gdzie plaże są tak podejrzanie piaszczyste, długie i spokojne, że wydaje się człowiekowi iż śni – myślałam. Do tego mam piękną pogodę więc z pewnością ja nie będę ganiać po fortach jak tutejsze owce. Jednak gdy trzeciego dnia zatrzymałam się na lunch w An Grianan Hotel, stwierdziłam, że chyba czas się poddać i pozwolić przeznaczeniu prowadzić mnie dalej. Jak mogłabym inaczej: nie dość, że hotel ma nazwę fortu, wygląd fortu to jeszcze jest położony u jego stóp. Najpierw jednak, po przepysznym lunchu, na który złożyła się ryba seabass (bardzo tu popularna w Irlandii, ale nie mam pojęcia co to za ryba po polsku – bardziej rodzina różnych ryb – hej wędkarze pomóżcie) pozwoliłam sobie na deser chocolate brownie. Tłumaczyłam to sobie tym, że skoro przeznaczenie sobie ze mnie pogrywa i wskazuje mi gdzie mam iść i co robić, ja nie poddam się tak łatwo. Uważałam, że nie ma lepszego wyjścia z całej sytuacji niż wzięcie powiedzenia „zemsta jest słodka” dosłownie.

p1160916 p1160917 p1160922 p1160927 p1160929 p1160930 p1160931 p1160932

Po wejściu do fortu podziękowałam przeznaczeniu, że mi nie odpuściło i tu przygnało. Warto było, choćby nawet tylko dla samych widoków. Przepiękną panoramę tworzą jeziora Swilly i Foyle oraz zachwycający i dziki półwysep Inishowen. Fort jest odrestaurowany, a jego średnica wynosi 23 metry, mury są grube na 3,9 metra i wysokie na 5. Fort tworzą ściśle przylegające do siebie trzy kręgi, ale swobodnie można się wspiąć do najwyższego dzięki kilku schodkom. Fort został zniszczony w wieku XII a następnie częściowo odbudowany w wieku XIX. Uważa się, że pochodził z I wieku naszej ery i został wybudowany na miejscu, gdzie kiedyś stał fort pochodzący z roku 500 przed naszą erą.

Jeśli znajdziecie się kiedykolwiek w okolicach fortu, nie upierajcie się jak ja, tylko koniecznie go odwiedźcie. O ile traficie na przejrzyste niebo i dobre światło, czeka Was jedna z piękniejszych irlandzkich uczt dla oczu. Jeżeli jesteście uczuciowi to również dla duszy! 🙂

20160801_121338 20160801_121334 20160801_121331 20160801_121328

the-grianan-of-aileach-copy

20 uwag do wpisu “Kamienny fort Grianán of Aileach

  1. Uwielbiam Donegal, mama mojego pana stamtąd pochodzi i w związku z tym byłam kilka razy, ale głównie z wizytą u jego rodziny, więc jeszcze wszystkiego nie widziałam, na przykład tego fortu 🙂 A co do seabassa, to polska nazwa to okoń morski lub labraks 🙂

    • To też nie był mój pierwszy raz w Donegal, ale ponieważ hrabstwo jest duże, z wieloma atrakcjami i krętymi, wąskimi drogami – każda wyprawa tam trwa o wiele więcej niż się planuje. Odległość od Dublina jest sporo i brak autostrady dojazdowej, utrudniają nieco wyjazdy w tamtejsze strony. Czy obydwoje rodziców Twojego partnera pochodzą z Donegal?
      Dzięki za okonia. Teraz będę szukać etymologii powiedzenia „stanąć okoniem” – chyba że też znasz odpowiedź?

      • Oj tak, Donegal jest duże, drogi często bardzo wiejskie i kręte, ale przez to ma właśnie jeszcze więcej uroku 🙂 Ojciec Tima był Brytyjczykiem, a on sam wychowywał się głównie w UK i na Malcie, ale jednak Irlandię uważa za swój dom 🙂 Co do stawania okoniem, to nie mam pojęcia, jaka jest etymologia tego powiedzenia! 😀

        • Mówiłam Ci, że muszę się dowiedzieć i proszę bardzo: Okoń to drapieżna ryba, której cechą charakterystyczną są twarde i zarazem ostre płetwy. Połknięta przez większą rybę może naprężyć płetwy i utkwić w przełyku napastnika, śmiertelnie go dławiąc.

          Miło słyszeć, że osoba wychowująca się poza Irlandią, dobrze się tu znajduje ze względu na korzenie. Bo to taki kraj, który naturalnie wciąga i przyciąga 🙂

  2. Rzeczywiście piekne widoki z tego niepozornego,ale tajemniczego miejsca.Widzę,że miałaś trudności z decyzją którą fotkę zamieścić 🙂 Niby podobne,prawie takie same i obie ładne.Niech se czytelnik wybierze 😉
    Pozdrawiam słonecznie!

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s