Z cyklu czym się różnimy – teatr

W poniedziałek wybrałam się do teatru na komedią pod tytułem „Bedroom Farce”

Przed rozpoczęciem sztuki gdy piłyśmy sobie z koleżanką winko, pomyślałam sobie o tym co lubię a czego nie chodząc tu do teatru a teraz dzielę się z państwem moim bardzo subiektywnymi wrażeniami:

Czego nie lubię chodząc do irlandzkiego teatru:

  • Braku szatni
  • Osób jedzących cukierki (te w szeleszczących opakowaniach)
  • Osób jedzących chrupki / popcorn (przyniesione ze sobą – nie można kupić ich w teatrze)

 

Co lubię chodząc do irlandzkiego teatru:

  • Bardzo dobra gra aktorów (jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się żeby aktorzy grali średnio lub marnie nawet w teatrze studenckim przy Trinity College)
  • Barek z alkoholami / mini pub. Można wypić lampkę wina czy co kto lubi nie tylko przed przedstawianiem ale i zamówić sobie coś na przerwę tak, że gdy wychodzimy na tą przerwę nasz trunek już na nas czeka (na filmiku powyżej zauważycie państwo stolik z kawą i herbatą oraz właśnie ten mini pub – to tam odbywały się rozmowy z publicznością)
  • Zawsze ciekawa i dopracowana po najdrobniejsze szczegóły scenografia
  • To że wszyscy chodzą do teatru, łącznie z chłopakami na oko 21 letnimi w dżinsach i bluzach z kapturem – pijącymi piwo w trakcie przerwy..

 To co jeszcze mi sie podoba jeśli chodzi o teatr w Irlandii to to, że dużo osób lubi teatr i grę aktorską. 🙂 Do tego stopnia że, można co krok napotkać ogłoszenia o przedstawieniach granych w lokalnych domach kultury, gdzie aktorzy to amatorzy – osoby mieszkające w okolicy ale kochające teatr.

 PS. Uprzedzam ewentualne pytania – mój ulubiony teatr w Dublinie to Gate Theatre. Natomiast pod względem samego wyglądu wnętrza teatru/sceny to polecam Gaiety. (oczywiście to nie są jedyne dwa teatry w Dublinie)

24 uwagi do wpisu “Z cyklu czym się różnimy – teatr

  1. To wspaniale, gdy teatr wpisuje się jako część składowa kultury. Osobiście cieszy, że w Polsce po kilkunastu latach marazmu znów odżywają lokalne sceny. Młodzi też garną się do sztuki, jest dla nich środkiem wyrazu. Gorzej z publicznością. Te amatorskie przedstawienia cieszą się bardzo umiarkowanym zainteresowaniem. Ten „prawdziwy” teatr wciąż przegrywa z przedstawieniami kabaretowymi i z operetką, która zaczyna przeżywać swój renesans. Z czasem dojdzie pewnie do jakiejś równowagi, ale okres transformacji ustrojowej poczynił spore spustoszenia.

  2. A my chcieliśmy iść na Sen Nocy Letniej w Warszawie, ale za późno się zorientowałam i nie ma już biletów 😛

    • ja na studiach szekspira przerobiłam w te i wewte że teraz jakby mi nawet placono to nie poszlabym na jego sztukę. Ot, taki prostak się ze mnie z powodu studiów zrobił 🙂

      • hihihi, ja jestem na tyle szalona, że jak coś mi się spodoba potrafię to oglądać kilka razy… tak było z Romeo i Julią wystawianą przez Buffo. Podejrzewam, że ja nie wszystko bym obejrzała po tym co przeżywałam w liceum mimo mojego zainteresowania i fascynacji językiem polskim, bo moje studia ni jak się mają do takich rzeczy hihihi 🙂 ale całkowicie rozumiem sytuację!

        • ja szekspira musialam walkowac w orginale. Jak ja go teraz nie lubie, zatrul mi zycie na dobre. Ale nie dziele sie ta moja przypadloscia na prawo i lewo bo wyjde na wiesniaka i ignoranta. Niech to bedzie nasza tajemnica 🙂

          • To teraz zupełnie się nie dziwię czemu aż tak 🙂 Czemu od razu ignorant i wieśniak, nie… dla mnie nie, ale OK będę cichooo i nikomu nie powiem 😉

        • to ja mam tak samo! potrafię iść kilka razy. Matko, ulżyło mi – jest ktoś kto robi tak samo jak ja! :o) A to znaczy, że gdzieś jest nas więcej i tam mam gniazdko! ;O). Jak się wybieram do teatru Malajkata – Syrena. Podobno naprawdę odmienił i scenę i repertuar, że warto w te pędy… Ale takich scen za amatorami to mi u nas brak. Ja sama się udzielałam w liceum i fajnie to pamiętam, ale teraz to nawet nie wiem gdzie musiałabm się udać, żeby coś zagrać :o_

    • moze wychodza z takiego samego zalozenia jak inzynier Mamon z rejsu – ludzie lubia sluchac piosenek, ktore znaja. Ludzie lubia ogladac sztuki, ktore znaja 🙂

  3. Kocham teatr. To stara miłość, która nie rdzewieje 😉
    Z przyjemnością obserwuję pozytywne zmiany w moim teatrze – ogromny profesjonalizm i inscenizacje, których nie powstydziłyby się najlepsze sceny w Polsce. I to – naprawdę cieszy!:)
    A na „Sen nocy letniej” – właśnie się wybieram… zapraszam – u mnie bilety jeszcze są 😉

    • podpowiedzcie mi prostakowi, skad ten szal na sen nocy letniej – z komentarzy na blogu widze, ze jest teraz grany przynajmniej w dwoch miastach w Polsce. jakas rocznica czy cos? 🙂

  4. …Kasiu; bardzo ciekawy wpis!!! Te Twoje spostrzeżenia na „nie”…w teatrze irlandzkim są rzeczywiście, delikatnie mówiąc…mało teatralne;-) Myślę jednak,że to jacyś przypadkowi gapie;-) Pewnie gdyby nie mieli nic do jedzenia…zanudziliby się na śmierć albo też teatr pomylili z kinem;-), (którego oglądanie w I. to długa tradycja,czy tak?) Mam nadzieje,że szelest papierków bardziej przeszkadzał Tobie ( wybacz )niż aktorom;-))) Natomiast brak szatni to już poważniejsza sprawa (systemowa…to u nas w kraju ostatnio modne;-)) Wprawdzie co kraj to obyczaj…w pubach też nie ma choćby wieszaka… no ale…do wszystkiego można i czasem…trzeba, się przyzwyczaić. Sama mam troszkę staroświeckie podejście do teatru…nadal jest to dla mnie pewnego rodzaju…uroczystość, odświętność i spotkanie z aktorami, którym jeśli zaufam, dam się zaprowadzić…wszędzie…;-) Bilety na spektakle we W-wiu to ciepłe bułeczki, mnogość scen, teatrów i rodzajów sztuk…ogromna, nic tylko chodzić…;-)

    • Renato…spostrzezenia, ktorymi sie podzielilam sa na podstawie ilus tam lat chodzenia do teatru tu, nie po jednym razie. Niestety, ludzie jedzacy cukierki w papierkach i inne tego typu lakocie zdarzają się bardzo często. Co prawda, akurat na tej ostatniej sztuce mialam szczescie, bo nikt z widzow nie pomylil teatru z kinem, ale ma to miejsce dosc czesto.
      Co do braku wieszakow w pubach to mi to nie przeszkadza i wpisuje sie idelanie w tutejsze zwyczaje pubowe: w pubie sie stoi, przemieszcza duzo, po czym idzie do kolejnego pubu…wiec kto by tam szukal kurtki i sobioe nia glowe zawracal. Kto by zreszta ubral kurtke? 🙂 Przeciez chodzi sie tu rozebranym po pubach i klubach 🙂 Brak szatni w teatrze to inna sprawa – mamy przydzielone male krzeselko na ktorym musimy umiescic swoje pieknie ksztaltne cztery literki, do tego gdzies rzucic torebke i do tego kurtke…Problem 🙂 Ale bardzo odpowiada mi brak nadecia tu w teatrach. To, ze jest to miejsce dla kazdego, ze mozna wpasc w dzinsach a nawet napic sie piwa 🙂
      Pozdrawiam
      PS. Za tydzien bede we Wrocku 🙂

  5. Co mnie denerwuje jeśli idzie o teatry irlandzkie? Dodałabym punkt o tym, że sztuka jest grana tylko kilka razy, góra kilka tygodni, może się zdarzyć, ze wrócą raz czy dwa po roku, ale i tak krótko i trzeba łapać jak jest. Z tym, że grają dobrze nawet amatorzy czy pół-amatorzy to masz rację, mamy tu teatr, do którego przyjeżdżają na występy gościnne trupy z całej Irlandii, ale mamy też nasz rodzimy zespół amatorski, nigdy nie ma obciachu.

Dodaj komentarz