Trolle i blogowi przyjaciele..

Blogować zaczęłam chyba z takich samych powodów jak większość osób mieszkających za granicami swojego kraju ojczystego. Blog to miało być takie sprawozdanie z mojego życia w Deszczowej dla przyjaciół i rodziny, zamiast pisania podobnych maili, przesyłania zdjęć itp. Pomysł podsunęli mi przyjaciele, którzy wyjeżdżając z Madrytu do Luksemburga zaczęli blogować. Z czasem, gdy nie tylko rodzina i znajomi zaczęli bywać na moim blogu, zmienił się jego charakter. Zbyt prywatnych wpisów na nim nigdy nie było, ale zniknęły bardziej prywatne zdjęcia i więcej się nie pojawiły.

I gdy W Krainie Deszczowców przestało być stroną tylko dla „wtajemniczonych” zaczęły się też niemiłe sytuacje. Miałam przez jakiś czas pewnego fanotrolla. O problemie tym pisała kiedyś świetnie Monika na swoim szwedzkim blogu. Mój osobisty trollofan bardzo mnie lubił. Pisał pełne nienawiści komentarze, nie tyle nawet w stosunku do mnie co do zjawisk i osób przeze mnie opisywanych. Po czasie, gdy go zablokowałam zmieniał swoje imię a nawet IP. W końcu się odczepił. Niestety nie był to jedyny troll. Zadziwia mnie jak dużo osób, wchodząc na czyjegoś bloga zapomina o pewnych zasadach a przede wszystkim o najważniejszej – że są gościem w czyimś „domu”. Zaczynają sobie używać, jakby byli na jakimś onecie czy innym forum bez trzymanki. Trochę jednak się hamują…bo najbardziej hejtowskie komentarze przesyłają mi drogą prywatną wysyłając wiadomości na fejsie lub na maila.

Jest jeszcze inna grupa trolli. To trolle, które regularnie pojawiają się tylko wtedy gdy mogą mi coś wytknąć. Pilnie czytają każdy mój wpis, ale odzywają się tylko wtedy gdy się przejęzyczę, zrobię jakąś literówkę lub zapomnę przecinka. Żeby nie wyjść na totalnych trolli złośliwców dodają jakieś zdanie w stylu „wpis mi się podobał”.

Kolejni pojawiają się tylko i wyłącznie wtedy gdy nie zgadzają się ze mną i oczekują, że zmienię zdanie bo ich racja jest racjejsza 🙂 Polemizować lubię, dyskutować też ale jeśli czuję złośliwość i uszczypliwość to już mi się nie chce.

Na szczęście to kropla w morzu innych wspaniałych ludzi poznanych dzięki blogowi. Gdyby było inaczej musiałabym mieć skłonności masochistyczne aby nadal prowadzić bloga. Pisanie jest specyficzne, o wiele trudniejsze niż rozmowa. Wiedzą to nie tylko osoby prowadzące bloga, ale też ci z Was, którzy w pracy komunikujecie się głównie poprzez maile. Ile się trzeba nieraz nagłowić żeby napisać dyplomatycznego maila. Dlatego też, w sytuacjach w których mogę, wolę złapać za telefon i zadzwonić. Nie zawsze jednak jest to możliwe, gdyż często specyfika pracy wymaga komunikacji pisanej. Z pisaniem bloga, i wymianą myśli poprzez niego jest identycznie. Możemy nie zrozumieć czyichś intencji, lub opacznie oskarżyć kogoś o złośliwość lub agresywność. Działa to i w drugą stronę – chcemy zabrzmieć ironicznie a brzmimy kpiąco i pogardliwie. Przyznaję, że i ja tak zabrzmiałam dla innych kilka razy. Na szczęście, to co rzeczywiście było niedomówienie i nieporozumienie, zostało szybko wyjaśnione. To co nie zostaje wyjaśnione, to okazuje się prawdziwą agresją i złośliwością a nie jakąś nadinterpretacją.

Dostaję sporo maili od bardzo pozytywnych osób, poznałam wiele ciekawych blogów i ich fantastycznych autorów. Większość tych znajomości pozostaje w sferze wirtualnej, ale poznałam też kilka osób w realu. Spotykamy się co jakiś czas, jesteśmy dobrymi znajomymi a nawet można powiedzieć że z niektórymi zostaliśmy przyjaciółmi. 

Blog z czasem zaczęłam traktować jak taki trochę albumo kronikę w której przechowuję miejsca, które widziałam ale również szkice na temat współczesnej Irlandii. To taki podstawowy powód dla którego wciąż piszę. Jednak znajomości jakie dzięki niemu nawiązałam, rozmowy (zarówno na blogu jak i prywatne mailowe) są dla mnie już nierozłączną częścią bloga. I cieszą, wzbogacają a czasem po prostu pomagają.

Dziękuję Wam wszystkim  za to.

PS. Zobaczyłam dziś, że Piotra Pendragona, dobrego znajomego oraz wspaniałego blogowicza też właśnie pod najnowszym wpisem zaatakowały trolle. Jak trzeba być zakompleksionym mały człowiekiem żeby się tak zachowywać? Nie pojmę tego nigdy, ale w sumie nie jestem taka ograniczona jak te trolle. 

trolling

38 uwag do wpisu “Trolle i blogowi przyjaciele..

  1. Ha. Ja się czasem łapię na trollowaniu wytykającym błędy 😉 Niestety (a może stety?) własnych trolli nie posiadam pomimo ponad 3 lat intensywnego blogowania. Pozdrawiam serdecznie i życzę wytrwałości w dalszym pisaniu.

      • nie odpowiadam i usuwam systematycznie komentarze trolli/anonimów. Psychofan jest czujny, jednak kiedy wyjeżdżam na kilka dni, włączam moderowanie… Na miejscu Piotra nie wdawałabym się w dyskusje, anonim, który się nie podpisuje komentarza nie ma dobrych intencji. Szkoda na takich energii. Pamiętam panią, która obrzydliwie krytykowała moje zdjęcia z Irlandii, bo tak, bo ja powinnam publikować tylko profesjonalne fotografie, napastliwość ludzi chorych na głowę jest okropna. Pouczające Panie o czym mam pisać albo nie pisać. Nie nie, niektórym ludziom marzy się dyrygowanie, nawet w necie.

        Za wskazanie błędów jestem wdzięczna, bo bywa, że wkleję nie tę wersję pliku… ale uporczywe nękanie odsyłam na drzewo.

  2. Na szczęście można takie zjawiska blokować. Mój sposób to DISQUS, który daje spore możliwości w filtrowaniu trolli.
    Ci ostatni czerpią przyjemność i energię z dowalania innym. Tacy zawsze będą, ale najważniejsi są wszyscy pozostali.

  3. I u mnie trolle wyrastały, ale po kilku wpisach totalnego ingnorowania zjawiska, kiedy nie mogły się porządnie nakarmić, wymierały. 😉 Ot, taki internetowy folklor.
    A pisać zacząłem (choć jeszcze w PL, dawno, dawno temu) z tego samego powodu: ,,po kiego mam po raz kolejny powtarzać tę samą opowieść spotykanym to tu, to tam znajomym, jak mogę raz napisać i zaprosić wszystkich zaintersowanych do przeczytania; a po drugie, fajnie jest móc wrócić do tego, co myślało się nt danej sytuacji i jak widziało się ją na świeżo — dzięki temu upływ czasu nie bardzo ma jak przekształcić zwykłe zdarzenie w legendę).

    • mnie ciekawi czy trollem sie jest czy bywa – takie socjologiczne ciekawstwo.
      Ja lubie czasem wrocic do jakichs moich starych wpisow i posmiac sie z tego ze nadal sa bardzo aktualne lub wprost przeciwnie – ze dziwne kiedys pogladay i podejscie mialam 🙂

  4. Wytknęłam swego czasu nieudolność kreacji agencji reklamowej, podając jej nazwę (to był błąd). Ludziom się podobało, bo było trafne, ale jakiś korposzczurek się oburzył 🙂 To chyba był najbardziej przykry komentarz, bo personalny.
    Tfu tfu, ja nawet lubię trolli, może dlatego, że jak już trollują, to czują się w obowiązku umotywować.

    A śnieg to „Surprise me (fun mode)”. Można go aktywować na https://wpiszswojąnazwębloga.wordpress.com/wp-admin/options-general.php 🙂

  5. Nie ma co się szczypać – komentarze trolli najlepiej usuwać. I problemu nie będzie. Wiem, że niektórzy się burzą, że to brak szacunku dla czytelnika, czy ograniczanie możliwości wypowiedzi. Jakby liczba trolli była tożsama z popularnością bloga!
    Moim zdaniem – brakiem szacunku dla czytelnika jest brak moderacji i puszczanie chamstwa w komentarzach. Dajmy odpór zarazie:)

    • tak też robić zaczęłam chociaż przyznam, że z pewnymi oporami bo zawsze byłam za nie moderowaniem komentarzy. Ale jak już chamstwo przekracza wszelkie granice, trzeba było coś z nim/tym zrobić.
      Bardzo podoba mi się Twoje spojrzenie, ze zostawianie chamstwa w komentarzach, nie powinno być tolerowane ze względu na innych czytelników. Pozdrawiam!

      • Początkowo swojego bloga prowadziłem na stronie Tygodnika Podhalańskiego. Największy plus – potężna liczba wejść. Minus – jakość komentarzy. Jak na wielu naszych portalach – odezwała się stała klientela nie zawsze zainteresowana wpisem. Ten jedynie był pretekstem do dyskusji, która szybko schodziła na pyskówkę między trollami. I tak z góry było wiadomo, że jeśli uorcyk się odezwie, to choćby pisał jak Konfucjusz – Dzianisan czy cobra będą go za wszelką cenę chcieli zmiażdżyć. I na odwrót. Takich łańcuszków było wiele. Niestety – możliwości moderacji nie było. Nie chciałem się stresować, więc się z blogiem przeniosłem na własne śmieci. Dzięki temu śpię spokojnie bez obawy, że z rana na stronie znajdę kubeł internetowych wymiocin.
        Od tego czasu nie miałem u siebie żadnego trolla. A jeśli się pojawi… kliknę mój ulubiony klawisz „Delete”.

  6. Wiesz Kasiu trole to tacy ludzie ,ktorym zal d_ _e sciska,ze nie maja taletu, a moze checi by zaczac cos swojego pisac.Wiec lepiej przeleciec sie po blogach i innym dokopac.

  7. eee tam… nudno by było bez troli…. czasem dają niezły ubaw (no oczywiście poza wulgaryzmami tu się nie ma z czego śmiać) a i pełnią pożyteczną rolę kontrastu i „wskazówki” jak wygląda chamstwo i jak (nie)powinno wyglądać komentowanie… Wystarczy po prostu nie karmić zwierzęcia a sobie pójdzie, problem się pojawia kiedy inni takiego dokarmiają uważając się za upoważnionego do odpowiedzi w imieniu adresata/celu takiego trola…

    PS… jakby co to po prostu mnie nie karm Kasiu 😉

  8. Wiem, o czym mówisz… Miałam podobny kłopot. To nie były jak się okazało trolle, raczej wielce inteligentne bestie, ciężko mi było je rozszyfrować. Dostali łatkę trolli na własne życzenie – przyznawali sobie odznaki pt. troll roku. Długo mylili tropy… Walczyłam zaciekle, ale chyba niepotrzebnie.

      • Trollem się bywa. Bywałam nim. Ciężko było mi się z tym pogodzić.Pamięć mam jednak dobrą, pamiętam każdy taki wpis od lat i wstydzę się za niego do dziś. Mogłam ładniej się zachować i chociaż przeprosić, ale w tym zalewie trollingu nie sądziłam, że dla kogoś ma to znaczenie. Szukałam złotego środka, aby załagodzić sytuacje, To był błąd, należało się pokajać. Kara za trollowanie była sroga.

Dodaj odpowiedź do Anna Anuluj pisanie odpowiedzi