O irlandzkiej wierze w magię i wróżki pisałam już trochę tutaj – klik, i wtedy właśnie, między innymi dzięki rozmowie z Baixiaotai prowadzącej blog Biały Mały Tajfun chciałam napisać o dwóch ciekawych według mnie, wróżkowych sprawach. Zanim jednak napiszę o tym co mi od dawna chodzi po głowie, zacznę może od tego, że książka / bajka / film o Czarnoksiężniku z Krainy Oz jest chyba jedną z najbardziej popularnych i kultowych w Irlandii i to wśród niemal każdego pokolenia. Muzykę z filmu rozpoznają niemalże bezbłędnie a i w rozmowach czasem odnoszą się do tego filmu. Ja ze swą obojętnością (a jest to raczej delikatne określenie mojego stosuneku do tej powieści) wzbudzam ogólnie zaciekawienie. Natomiast więcej niż zaciekawienie, bardziej powiedziałabym zdziwienie, wzbudza przy okazji każdych świąt bożonarodzeniowych, moje oświadczenie, że nie, w Polsce z tej okazji nie oglądamy Czarnoksiężnika w telewizji, nie idziemy na jego sztukę do teatru ani nie kupujemy tematycznych ozdób choinkowych. Oczywiście przejaskrawiam tu nieco, ale tylko po to aby pokazać Wam jak bardzo Irlandczycy, choćby podświadomie, lubią czary i magię w swoim życiu.
Pewnie każdy z Państwa słyszał o Tooth Fairy, która ostatnimi czasy jest znana i w Polsce jako Wróżka Zębuszka. Gdy dziecku wypadają pierwsze mleczaki, zostawia pod poduszką ząbek dla wróżki która zabierając go, chętnie w zamian zostawi monetę lub dwie. Do ząbka, dobrze żeby dziecko zamieściło krótki liścik dla wróżki. Ostatnio w pracy i wśród znajomych zapanowała moda wróżkowa, która poszła o krok dalej i powiem Wam szczerze, że tak mnie rozczuliła, że postanowiłam się z Wami nią podzielić. Irlandzka firma The Irish Fairy Door sprzedaje małe wróżkowe drzwiczki, które montuje się w pokoju dziecka, w ogrodzie, w drzewie, płocie, na półce – jednym słowem gdziekolwiek się chce. Montując takie drzwiczki, tym samym zapraszamy wróżkę do zamieszkania z dzieckiem. 🙂 O tym, że wróżka rzeczywiście stała się dodatkowym domownikiem, dowiadujemy się w momencie gdy kluczyk do jej drzwi znika. Kluczyk ten kupuje się oczywiście razem z drzwiczkami a jest on dołączony w specjalnej buteleczce. Domyślacie się, że za zniknięcie kluczyka odpowiadają rodzice, ale dzieci o tym nie wiedzą, tylko wierzą że wróżka wzięła go sobie aby mogła przychodzić kiedy tylko zechce. I gdy już się wprowadzi i bywa w swoim domku to zaczyna z dzieckiem korespondencje. Wróżkę można zarejestrować na stronie firmy i dzięki temu korzystać z różnych dodatkowych pomysłów do podsycania dziecięcej wyobraźni i kreatywności. Wszyscy znajomi mi rodzice, którzy kupili te drzwiczki, zachwalają pomysł z wielu powodów. Mówią, że widzą jak świetnie on wpływa na wyobraźnię dziecka oraz że dowiadują się wielu rzeczy. Musicie więc wiedzieć, że między innymi temu mają służyć te drzwi. Dziecko pisze liścik do wróżki na jakikolwiek temat i zostawia przy jej drzwiczkach. Liścik oczywiście ma w nocy zniknąć (zabrany przez rodzica) a w jego miejsce prędzej czy później znaleźć się odpowiedź – też napisana przez rodzica oczywiście. I z tego co rodzicie mi opowiadali, to ich dziewczynki piszą, przeróżne rzeczy. Na przykład, że bardzo lubią śpiewać piosenki z filmu Frozen i marzą o takiej samej sukience. I że nie mogą się doczekać swoich urodzin. I jeszcze o tym, że chcą żeby jedna pewna koleżanka przyszła je odwiedzić a jakaś inna żeby nie mówiła co chwilę, że ma dłuższe włosy niż ona. I żeby mama razem z nią pooglądała wieczorem bajkę zamiast w tym czasie szykować lunch box. Niezłe, co nie? Wygląda na to że rodzice dużo dzięki takiej wróżce mogą się dowiedzieć. Uważam, że pomysł z tymi wróżkowymi drzwiami jest genialny a firma która za tym stoi wie jak nakręcać sprzedaż i przywiązać do siebie klienta. Klienci mogą oczywiście na samych drzwiach poprzestać, ale nie muszą. 😉 Firma oferuje dodatkowo między innymi maciupkie wycieraczki do położenia przed drzwiami wróżki, maluteńkie pieńki / kostki prowadzące do ich drzwi itp. Jednak jak zobaczyłam malutki sznur z praniem stwierdziłam, że firma stojąca za pomysłem jest genialna. Pewna moja koleżanka, powiedziała mi że kupuje te gadżety po kolei od czasu do czasu – nie wszystkie naraz. Dodaje je nocą i w ten sposób utwierdza swą córę w przekonaniu, że wróżka zadomowiła się na dobre – a to wycieraczkę sobie sprawiła a to powiesiła pranie! 🙂 Zajrzyjcie też na stronę fejsbukowa firmy, mnóstwo tam zdjęć przysłanych przez rodziców dzieci posiadaczy drzwi i wróżek. Dodatkowo sama firma świetnie podtrzymuje swój „magiczny” wizerunek. Na fejsie wrzuca śmieszne wiadomości w stylu: chcieliśmy zrobić wróżkom zbiorowe zdjęcie ale za dużo weszło w kadr, zrobiło się zamieszanie i bałagan i teraz musimy to ogarnąć. Z tego powodu chwilowo nie możemy odpowiadać na wasze maile itp. Z oficjalnej strony firmy, dowiaduję się, że zrobili trasy wróżkowe już w dwóch parkach w Dublinie i w jednym w Limerick i podobno planują kolejne. Jak się kiedyś wybiorę do któregoś z tych dublińskich parków to podzielę się z Wami zdjęciami z tych miejsc.
Poniżej natomiast są zdjęcia z ich strony internetowe jak i zdjęcia wysłane przez ich klientów (a nawet jedno zdjęcie tortu z drzwiami wróżkowymi) z ich strony fejsbukowej
PS. Już po przygotowaniu tego wpisu, zauważyłam że w drzewie rosnącym we frontowym ogródku jednych moich sąsiadów, pojawiły się wróżkowe drzwi!!!! Tuż obok nich wbity w ziemię jest malutki napis: Cicho, wróżki śpią..
Apropos parków, całkiem niezależnie od tej firmy i jej tras wróżkowych w parkach, odkryłam jakiś rok temu inne drzewo wróżkowe w parku Marley. Drzewo powstało podobno z inicjatywy Paula O’Hare, który w pobliskim ośrodku dla dorosłych z deficytami edukacyjnymi, był nauczycielem sztuki. Projekt rozpoczął w roku 2010 przez zbudowanie najwyższych wież na czubku drzewa które pękło oraz dodanie malutkich drzwi u jego podstawy. Potem dodawano kolejne drzwiczki, okna i wieże. Dziś za każdym razem gdy się przechodzi koło drzewa można odkryć ślady dzieci przy nim. Przyczepione liściki z życzeniami w woreczku aby nie zmokły, rysunki dziecięce czy nawet smoczki od dzieci, które w końcu postanowiły się z nimi rozstać. Chyba ciężko w takim zwróżkowanym kraju jak Irlandia, nie wierzyć w istnienie wróżek. A Wy wierzycie?
Jak zobaczyłam to drzewo to uwierzyłam 🙂 Piękne jest!
ale Ty jestes z tych co czytaja to latwiej Ci uwierzyc 🙂
Mieszkam w Irlandii od 6 lat, a o miłości do Czarnoksiężnika z Oz i firmie produkującej wrozkowie drzwi nie wiedziałam. Muszę dopytać. Naprawdę u mnie tego nie zauważyłam (okolice Cork). Pozdrawiam
powodzenia 😉
Ale fajne. Może i u nas by pasowało zacząć instalować takie drzwiczki? Dla Gorczańskich Panków.
nie znam tychze Pankow ale ich nazw brzmi przyjemnie wiec mysle ze drzwi jak najbardziej im sie naleza. Ewentualnie na poczatek moze starcza tylko okna? 🙂
Wg wierzeń to były małe ludki zamieszkujące pewne rejony Gorców (np. Przysłop, Zbójnicka Jama). Lubiły psocić i płatać figle wędrowcom.
Mi się podoba, moje dziecko jeszcze zębów nie traci, ale te drzwiczki to samemu też można jakoś zrobić, albo zatrudnimy męża i ojca 😉 Ja tam kocham Elfy i Dzwoneczka i Wróżki i wszystkich ich krewnych o znajomych, chciałabym tą miłość zaszczepić mojemu dziecku… Piotrusia Pana juz zna i lubi, Tinkerbell też lubi, więc jesteśmy na dobrej drodze…
nie trzeba tracić zębów żeby mieć drzwiczki, chodzi o ogólną wiarę w magię i podtrzymywanie kreatywności u dzieci no i komunikację 🙂 Czaruj więc dalej swemu dziecku i niech się pewnego dnia drzwiczki pojawią 🙂
Wiesz, masz rację 🙂
Podoba mi sie idea drzwi, Moze troche razi czytanie listow dzieci przez rodzicow ale trudno, bez tego nie mozna sie podszyc pod wrozke i utrzymywac magie. Bylam wczoraj przypadkiem w Wells House (www.wellshouse.ie) i w jednym ze sklepikow sprzedaja tam drzwiczki, nie tej samej firmy ale tez urocze – 5 euro. Oczywiscie kupilam, rozowe 🙂 Dla siebie. 🙂
w ciekawym miejscu bylas, oczarowalo Cie? A czy do tych drzwiczek akcesoria tez sobie dokupisz? A listy bedziesz wysylas? 😉
Listy moze nie 😉 Akcesoria – chetnie kupilabym sznur z praniem ale moje koty pewnie by sie nim zajely 😉
moze postawdrzwi i sznur na pranie na polce – tak jak na jednym zdjeciu (z niebieskimi drzwiami i muchomorkiem), tam może koty się nie dostaną?
W sumie dobry pomysl 🙂