Nietypowe pomniki w Dublinie

Pisałam Wam kiedyś o ciekawych dublińskich pomnikach z perspektywy przezwisk jakie nadali im Dublińczycy.  Te przezwiska miały wiele cech wspólnych:  rymowały się, były często obraźliwe lub z podtekstem seksualnym i tak czysto po irlandzku nie uznawały żadnych świętości. Przezywano wszystkich po równo, zarazem nie przejmując się czy pomnik przedstawią postać fikcyjną czy znanego i wielbionego pisarza – jeśli jeszcze nie czytaliście to odsyłam Was  do tego wpisu

Obiecałam też wtedy, że napiszę jeszcze kiedyś o różnych innych ciekawych pomnikach dublińskich. Nie są to typowe pomniki w stylu króla na koniu czy „bo wielkim pisarzem był”. Są to takie pomniki których znaczenia nie rozumiemy ale nadają charakter miastu. A gdy już poznamy znaczenie, powodują że automatycznie wrastają nam już na zawsze w krajobraz miasta i stają się jego nierozerwalną częścią. 

Zacznę od mojego ulubionego w tej kategorii a mianowicie pomnika, który nazywa się Mr. Screen.

Krótko po przyjeździe do Irlandii mieszkałam w pobliżu tego pana i od razu wpadł mi w oko. Po latach mieszkania tu już wiem, że jest on jednym z najbardziej ulubionych i charakterystycznych pomników Dublińczyków.

Figura, jak po nazwie już można się domyślić, przedstawia pracownika kina, latarkę wskazującego miejsce siedzące. A stoi nie gdzie indziej a przed kinem na rogu ulic Townsend i Hawkins. 

pomnik, Statue, Dublin

Mr Screen

Turyści dość często fotografują się na kolejnym pomniku o którym chcę Wam wspomnieć. Jest to „Joker’s Chair” w parku Merrion Square czyli pomnik poświęcony irlandzkiemu aktorowi i komikowi Dermot Morgan.

Siadają więc ci turyści sobie na krześle robią zdjęcie i idą dalej oglądać park, pozostając kompletnie obojętni znaczenia tego miejsca. Dermot Morgan prowadził program satyryczny w radiu RTE zwany Scrap Sunday gdzie żartował sobie z politycznych i kościelnych liderów irlandzkich. Program przerwano w roku 1991 właśnie podobno z powodu nacisków polityków. Pan Morgan najbardziej jednak znany jest ze swoje roli w serialu komediowym Father Ted o małej parafii z trzema księżmi, których prowadzenie się pozostawia wiele do życzenia. Nadużywanie alkoholu, chciwość, hazard, zadufanie itp to tylko niektóre z ich cech. Serial był swego czasu bardzo popularny. Zresztą do dziś w codziennych rozmowach Irlandczycy cytują ten serial. („I’m not a fascist, I’m a priest. Fascists dress in black and go around telling people what to do, whereas…priests… More drink!”) To tak jak my w rozmowach wrzucamy jakieś cytaty z komedii Bareji czy Killera. (no co nie? Memory find, Siara i wszystko jasne). Dziś, typowe irlandzkie mema to chyba właśnie te ze zdjęciami z serialu. 

Father Ted

Dermot Morgan to ten pan z siwymi włosami

Kiedyś czytałam (tylko nie pamiętam gdzie więc pewnie pomylę osoby) że gdy powstał pomysł aby upamiętnić aktora pomnikiem, jego siostra powiedział że zgadza się pod jednym warunkiem – aby nie była to po prostu statua przedstawiająca jego postać. Wtedy artystka Catherine Greene tworząca pomnik zaproponowała właśnie że wyrzeźbi dla niego krzesło błazna dworskiego, tego który jako jedyny mógł się naśmiewać i krytykować króla na jego dworze. Myślę że jest to trafne odniesienie do roli jaką na siebie wziął najpierw jako satyryk radiowy a następnie jako aktor wcielający się w przekomiczną postać księdza w kraju który przecież był mocno katolicki i ufający władzy kościelnej.

Merrion Square, Dublin, Dermot Morgan

Joker’s Chair

A co powiecie na pomnik krowy? Nazwa pomnika to po irlandzku Ag Crú na Gréine co można przetłumaczyć jako „Ciesząc się słońcem”, oczywiście nieliczni wiedzą o tej nazwie (jak właśnie autorka tegoż bloga) każdy zwyczajnie mówi na niego Cow lub też City Cow.

Czemu taki pomnik w Dublinie? Ano, krowy swego czasu były czymś co widywało się w tym mieście często. Prowadzono je do doków portowych gdy wyruszały gdzieś w podróż na sprzedaż. W dzielnicy Smithfiled odbywał się targ koński a w jego pobliżu targ bydła. Ponadto artystka, autorka pomnika, Jackie McKenna, stwierdziła że krowa jest dość ważnym symbolem w wielu kulturach i będzie zrozumiała bez potrzeby tłumaczenia znaczenia. W nie tak odległych czasach w Irlandii posiadanie krowy stanowiło o statusie jej właścicieli. Praca tworzona była w Centrum Rzeźby w Leitrim w pomieszczeniu z dużymi oknami, znajdującym się przy ulicy po to by przechodnie mogli śledzić na bieżąco jej postępy. Dodatkowo gdy w poniedziałki w pobliżu odbywały się targi rolnicze, drzwi do centrum były otwarte aby rolnicy mogli wejść, porozmawiać z artystką i doradzić jej jak wygląda prawdziwa krowa dzięki czemu rzeźba miała wyglądać bardzo realistycznie. No i powiedzcie teraz  sami, czy nie macie wrażenia że ta krowa jest jak najbardziej naturalna i że to miejsce jej się tu należy? Pomnik znajduje się na ulicy a raczej skwerku przy ulicy Wolfe Tone. 

city cow, Wolfe Tone Street

Enjoying the sunshine

Nie pytajcie mnie o co chodzi z misiami artysty Patricka O’Reilly.

Już kiedyś na moim fejsie pokazywałam Wam jednego z misiów, tego który samotnie idzie sobie na plażę w Greystones. Różni się od tych dublińskich tym że jak przystało na nadmorską lokalizację ma wiaderko i łopatkę.

Patrick O'Reilly

Teddy bear w Greystones

Te trzy misie dublińskie też się gdzieś spieszą i idą z poważnymi minami jeden za drugim. Powiem Wam szczerze że ja długo uważałam że są to jakieś bardzo zdenerwowane myszy, dopiero jak o nich poczytałam dowiedziałam się że autor twierdzi że są to misie. Kogo by nie przypominały jedno jest pewne – mają groźne miny i wydają się mało przyjacielskie. Ponieważ stoją przy sali koncertowej O2 może mają reprezentować okolicznych skwaszonych tetryków którym głośna muzyka i tłumy ludzi nie odpowiadają i dlatego w pośpiechu idą z dala od O2?

dublin-teddy-bears, Patrick O'Reilly, O2

Teddy-bears

teddies, O2

Three blind mice, oooppps sorki – Trzy misie

Zwierzęco się coś tak zrobiło więc proszę bardzo, jeszcze jeden pomnik w tym temacie.

U bram Irish Museum of Modern Art wita nas rzeźba autorstwa Barry Flanagana przedstawiająca zająca grającego na bębnie  – The Drummer. 

Sam artysta obdarował muzeum tą rzeźbą w roku 2001. Flanagan lubił tworzyć rzeźby zające, zrobił ich ponad 40, i to one przyniosły mu największą sławę. W roku 2006 w Dublinie miała miejsce czasowa wystawa tych rzeźb. Większość była prezentowana w Irish Museum of Modern Art a około dziesięć rzeźb było ustawionych w centrum miasta i na ulicy O’Connell. Szkoda że już ich nie ma. Jednak ten zając przed muzeum który wciąż jest podoba mi się bardzo. Wydaje się być nieco demoniczny, trochę kapryśny i pełen pasji – patrzcie jak cały niemal drży i się trzęsie po tym jak mocno uderzył w bęben! 🙂 Niemal słychać rezonans akustyczny który roznosi się po całym jego ciele.

Barry Flanagan, IMMA, Irish Museum of Modern Art

The Drummmer

Zakończę wpis nieco pikantnym kąskiem tylko dla dorosłych (!).

Irlandczycy maja feministyczną legendę o królowej Maedhbh   z regionu Connaught.

Według legendy królowa ta chciała podliczyć i porównać swoje bogactwo z bogactwem męża. Okazało się, że ich majątek jest niemal identyczny tyle że mąż Allil ma o jednego byka więcej. Królowa porozumiała się z innym majętnym posiadaczem bydła że pożyczy on jej jednego byka. Zmienił jednak zdanie a wtedy królowa postanowiła zabrać byka siłą i przygotowała się do wojny. Legenda przedstawia królową jako kobietę władczą i odważną oraz bardzo seksualnie aktywną, miała wielu kochanków i potrzebowała siedmiu mężczyzn dziennie (chociaż kiedyś gdzieś czytałam też że i 30). Wszystko to oddaje  forma i wielkość pomnika.

Pomnik znajdziecie przed budynkiem Connaught House na ulicy Burlington Road.

queen maeve of connacht

Jeszcze jest kilka ciekawych pomników które chciałabym Wam przedstawić ale myślę że na ten wpis wystarczy abyście nie poczuli przesytu. Który Wam się najbardziej spodobał lub Was najbardziej zaintrygował?

33 uwagi do wpisu “Nietypowe pomniki w Dublinie

  1. Krowa cudownie zrelaksowana 🙂
    Bardzo dziekuje za wpisy na blogu, zawsze czytam je z przyjemnoscia i ciekawoscia – sa super i lepiej poznaje dzieki nim moje nowe miejce do zycia 🙂

    • tak, na jego stronie jest ich sporo! Najbardziej mnie rozbawił miś w sukience baletnicy – ten który gdzieś biegnei. Mam sentyment do Mr Screen. Mieszkalam dosc blisko od niego zaraz po przyjezdzie do Dublina i jakos wydawal mi sie byc moim cichym sprzymierzencem w oswajaniu miasta i miejsca.

  2. Cudne pomniki, trudno wybrać ten naj … Chyba ze względu na mój dość specyficzny stosunek do krów wybieram właśnie Krowę na zwyciężczynię plebiscytu na najciekawszy z przedstawionych tutaj pomników 🙂

  3. Świetny post. Szczerze,bardzo mnie zainteresowałaś i po raz pierwszy popatrzylam na Dublin z zupelnie innej perspektywy. Mi się jednak najbardziej podoba krówka,jest taka realna ☺

Dodaj odpowiedź do dorotanna Anuluj pisanie odpowiedzi